Na progu - rytuały przejścia, warsztaty, ceremonie świeckie

Na progu - rytuały przejścia, warsztaty, ceremonie świeckie Rytuały przejścia towarzyszyły nam niemal od zawsze. Służyły oswojeniu zmiany, która dokonywała się w życiu osoby i całej społeczności.

Prowadzę i pomagam zaplanować rytuały przejścia (inaczej ceremonie świeckie lub humanistyczne), towarzyszące ważnym momentom Twojego życia: powitaniu dziecka, ślubowi, wkraczaniu dzieci w dorosłość czy pożegnaniu bliskich osób. Były z ludźmi w najważniejszych momentach ich życia: przy narodzinach dziecka, wkraczaniu w dorosłość, zawieraniu małżeństwa, wkraczaniu do grup społecznych i zawodowych, a

wreszcie przy śmierci. Pomagały przygotować się psychicznie i duchowo do pełnienia nowych ról społecznych. Dawały narzędzia, które pozwalały te role oswoić i zrozumieć. Zapewniały uczestnikom i uczestniczkom poczucie wspólnoty i wsparcia ze strony rodziny, klanu, innych kobiet lub mężczyzn, mieszkańców tej samej wioski. Sprawiały, że w osoba nie była w procesie zmiany osamotniona, bo otaczały ją ramiona, wiedza i doświadczenie całej społeczności. Dziś potrzebujemy obrzędów przejścia tak samo jak dawniej, a może nawet odrobinę bardziej? Potrzebujemy symboli, słów i metafor, które pomogą nam przejść przez proces życiowej zmiany, odnaleźć się w niej i spotkać się w niej z ważnymi dla nas osobami. Rytuały przejścia są dla wszystkich. Mogą wynikać z potrzeby duchowości, pełniejszego i głębszego doświadczenia ważnej dla nas zmiany albo po prostu z chęci celebrowania ważnych chwil w życiu w wyjątkowy, wybrany przez siebie sposób. Współczesne obrzędy przejścia bywają też określane mianem ceremonii świeckich lub humanistycznych. Nieważne, jak je nazywamy. Ważne, że działają i dają uczestniczącym w nich osobom to, czego szukają. Jestem po to, by pomóc Ci zdecydować, jak będzie wyglądał Twój rytuał przejścia i pomóc go przeprowadzić zgodnie z Twoimi potrzebami i oczekiwaniami. Doradzam, podpowiadam, towarzyszę. Pomagam dobrać właściwe środki wyrazu do tego, co czujesz. Prowadzę ceremonie: powitania dziecka, wkraczania w dorosłość, ślubne oraz związane z pożegnaniem bliskich osób. Jako uzupełnienie dla działań rytualnych, prowadzę także warsztaty przemiany. Działania rękodzielnicze stanowią w nich punkt wyjścia do spotkania z samą/samym sobą - swoimi marzeniami; obawami; tym, co nas wzmacnia i tym, co stoi na przeszkodzie do realizacji pragnień i celów. Jeśli masz pytania albo chcesz dowiedzieć się więcej, napisz do mnie maila lub zadzwoń.

Próba wypieku byśków i nowych latek przed spotkaniem „Na przychaciu” wypadła pomyślnie, więc będą nam dzisiaj towarzyszy...
18/01/2025

Próba wypieku byśków i nowych latek przed spotkaniem „Na przychaciu” wypadła pomyślnie, więc będą nam dzisiaj towarzyszyć nie tylko baśnie, ale i pieczywo obrzędowe. Według tradycyjnego kalendarza powinno się je wprawdzie piec wcześniej, ale ponieważ będziemy bajać o stwarzaniu świata pieśnią, to i tych mikro-światów z ciasta chlebowego nie mogło zabraknąć.

Byśki (nazywane też stworzunkami) to te w kształcie zwierząt dzikich lub gospodarskich. Nowe latka przedstawiają postać ludzką w otoczeniu zwierząt (często są to ptaki), ale zdarzały się i takie, które miały postać drzewka czy kobiety tulącej dziecko. Jedne i drugie występowały tradycyjnie na Kurpiach, a także na Podlasiu, Warmii i Mazurach na Nowy Rok i Trzech Króli. Umieszczano je w świętym kącie, gdzie to, co ludzkie łączyło się z tym, co zaświatowe.

Tak jak w pieśniach kolędniczych zawierano życzenia obfitości, słowem kreując świat od nowa po zimowym przesileniu Słońca, tak byśki i nowe latka stwarzały rzeczywistość poprzez zamknięte w cieście obrazy żyjącego świata. Wprawdzie momenty graniczne bywały poprzedzane przez obrzędowy bezruch, ale to ruch: w postaci śpiewu, obchodzenia gospodarstw, pól i całych wsi albo wykonywanie czegoś rękami był niezbędny, by energia momentów progowych w roku mogła krążyć i udzielać się wszystkiemu, co istnieje.

Ogromnie porusza mnie ta współodpowiedzialność naszych przodkiń i przodków za otaczający ich świat, tak jednak inna od tej, którą narzuca nam współczesne myślenie produkcyjno-usługowe. Las nie potrzebował być sadzony. Las miał po prostu rosnąć, a człowiek wspierał go tak jak umiał, choćby lepiąc z ciasta chlebowego byśki w kształcie jeleni. Słońce miało świecić, ale żeby świeciło mu się lżej, należało je ośpiewać i pieśnią przypomnieć mu, jakim było u początków świata. Pole wprawdzie trzeba było obsiać, ale też okrążyć, oskakać i zapewnić je, że zboże czy len będą rosnąć wysoko jak w dniu stworzenia. Czerpanie z tego, co niesie przyroda było częścią układu, w którym strona przyjmująca staje się potem dającą i tak w krąg, w odwiecznej wymianie darów, w relacji, którą należy podtrzymywać i pielęgnować.

Pewne rzeczy muszą dojrzewać dłużej niż inne. I tak przez intensywne miesiące ubiegłego lata i jesieni dojrzewał ręcznik...
15/01/2025

Pewne rzeczy muszą dojrzewać dłużej niż inne. I tak przez intensywne miesiące ubiegłego lata i jesieni dojrzewał ręcznik obrzędowy ze zdjęć, czekając na spokojny czas i spokojną głowę, która będzie mogła skupić się na pracy oraz intencji, która mu towarzyszy.

Dopiero z nowym Słońcem, po przesileniu zimowym spędziłam kilka dni i wieczorów z igłą i nitką, haftując brakujące znaki Peruna-Gromowika i Jaryły (rząd Słońc powstał już wcześniej i czekał na pozostałe wzory), obszywając i robiąc frędzle.

Dziś gotowy ręcznik pojechał na Dolny Śląsk, gdzie czeka już na niego dobre miejsce w tamtejszej gromadzie rodzimowierczej. Zanim jednak został zapakowany i wysłany, doczekał się pożegnalnej sesji fotograficznej.

A ponieważ u mnie nie może być tak, że są tylko zdjęcia bez słów, to na blogu mam dla Was tekst o ręcznikach obrzędowych.

🔹„Na pierwszy rzut oka to po prostu biały kawałek tkaniny – pięknie haftowany lub tkany w geometryczne wzory. Kiedy jednak zagłębimy się w historię, którą ręcznik ma nam do opowiedzenia, otworzy się przed nami uniwersum znaczeń, wierzeń, praktyk i ludzkich losów splecionych ze sobą tak ciasno jak nitki wątku i osnowy.”🔹 – to fragment, a link do całości tradycyjnie w komentarzu 👇

Jeśli zaś chcecie, bym stworzyła ręcznik dla Was albo poprowadziła warsztaty, w trakcie których będziecie mogły (lub mogli) wyhaftować go z moją pomocą, zapraszam do kontaktu.

W zeszłym roku pisałam tu trochę o tym, dlaczego omijam dział „Podsumowania i postanowienia” na staro-noworocznym fejsbu...
04/01/2025

W zeszłym roku pisałam tu trochę o tym, dlaczego omijam dział „Podsumowania i postanowienia” na staro-noworocznym fejsbuku szerokim łukiem. Nie wszyscy jednak wypisują się z tej sekcji „bo chcą”. Za niektórych to życie podejmuje decyzje, że zamiast radośnie dzielić się osiągnięciami i planami, muszą skupić się na śmierci lub chorobie bliskiej osoby, bo to jest coś, co pochłania ich bez reszty.

Głównie z myślą o takich osobach powstał najświeższy tekst na blogu, ale jeśli nie doświadczając straty chcecie tam zajrzeć (choćby po to, by wspierać swoich bliskich albo dowiedzieć się, co może ich denerwować), będzie mi bardzo miło.

I klasycznie, fragment na zachętę:

🔹„Niezależnie od tego, czego dotyczą nasze podsumowania, możemy potraktować je nie tyle jak zamkniętą listę dokonań, ale raczej jak dziennik tego, jak zmienia się nasze życie w miarę przeżywania żałoby. Dobrze jest skupić się nie tyle na waloryzowaniu doświadczeń, co na procesie, którego są częścią oraz na tym, jak się z nimi czujemy. […] Czasem krótkie, kronikarskie zapiski mogą więcej powiedzieć o miejscu, w którym jesteśmy niż podsumowania „z lotu ptaka”, w których drobne kroki umykają. A właśnie takie z daleka niedostrzegalne kroczki wymagają często ogromnej pracy, by je wykonać.”🔹

Link do całego tekstu – w komentarzu 👇

🔹„W wietrzną grudniową noc czekam na nadejście przesileniowego świtu. W piaszczystej kotlinie, z policzkiem opartym o zm...
31/12/2024

🔹„W wietrzną grudniową noc czekam na nadejście przesileniowego świtu. W piaszczystej kotlinie, z policzkiem opartym o zmarzniętą ziemię, spoczywam ufnie jak nasiono trawy. Potem, gdy ciemność zaczyna się przerzedzać, rozpalam mały ogienek, a niepokorny wiatr targa go i rozdmuchuje na wszystkie strony. Siadam i zaczynam śpiewać stare, przejmujące kolędy: o wykuciu Słońca ze złotej bryły wykopanej przez świnie; o pszczołach budujących chatkę, w której okna zaglądają ciała niebieskie; o tym, jak trzy gołębie siedzące na sośnie pośrodku morza nurkują w głębinach, by wyłowić z nich Słońce, Księżyc i Gwiazdy”.🔹

W komentarzu do postu o pająku obiecałam, że napiszę więcej o kolędowaniu. Ale nie o takim z królem Herodem i pastorałkami, tylko o znacznie starszym, rdzennym, służącym stwarzaniu nowego porządku. Jeśli więc chcecie poczytać więcej o kolędach dedykowanych Słońcu, Księżycowi i Gwiazdom, ale także o moim przesileniowym spotkaniu z żurawiami, zapraszam Was na blog.

Jeśli zaś marzy Wam się nie tylko poczytanie o kolędach i kolędnikach, lecz również wspólne śpiewanie i wysłuchanie baśni, w której się pojawiają, dołączcie do styczniowego spotkania „Na przychaciu” (linki do tekstu i do wydarzenia znajdziecie w komentarzu).

Pająk powstawał z przerwami przez większą część grudnia, ale jakoś po tym, jak zrobiłam słomiany szkielet, nie mogłam si...
26/12/2024

Pająk powstawał z przerwami przez większą część grudnia, ale jakoś po tym, jak zrobiłam słomiany szkielet, nie mogłam się zabrać za te wszystkie bibułkowe kule lub gwiazdy i odwlekałam całość na później. „Później” nie nadeszło, a zamiast bibuły wzięłam do ręki kordonki i szydełko, za którymi stęskniłam się już mocno i wydziergałam: najpierw Słońce, potem Zorze i drobne Zorki i jeszcze złoty Miesiączek.

Chciałam, żeby mój pająk był nie tylko miejscem, do którego możemy zaprosić przodków i przodkinie, ale także, podobnie jak dawne kolędy, opowieścią o cudzie zaistnienia ciał niebieskich i o naszych-ludzkich z nimi związkach. Teraz pająk kręci się pięknie nad stołem, a z drugiej strony kuchni „rozmawia” z nim Drzewo Życia pod postacią podłaźniczki, ubranej między innymi w piernikowe bydlątka, rośliny i kropelki wody, których także życzymy sobie i otaczającemu nas światu z nowym Słońcem.

To nie jest historia o etnograficznej poprawności, bo gdybyśmy chcieli się jej trzymać, pochodząca z południa Polski podłaźniczka pewnie by w naszym domu nie zagościła, a pająk też wyglądałby nieco inaczej. To raczej zapis rozmowy z kulturą-naturą, która też jest w gruncie rzeczy kontynuacją rozmowy znacznie starszej. Pająki noszą w sobie i pamięć słomianych dziadów ustawianych w izbie w Szczodry Wieczór jako schronienie dla przodków; i nasze agrarne korzenie z ich kolistą ciągłością między tym, co zbierane a tym, co wysiewane; i zapatrzenie w górujące nad głowami wiernych roziskrzone kościelne kandelabry. Podłaźniczki opowiadają o Drzewie, które jest osią wszechświata; o nadziei w czas obumierania; ale też o zalotach i pod-chodach wzajemnych, o szukaniu i odnajdywaniu się dziewcząt i chłopców, a wreszcie o choince, która najpierw musiała przejąć na siebie te wszystkie sensy, a potem tak mocno się od nich odłączyła.

Jesteśmy pochodną tej rozmowy, jesteśmy jej częścią. Wprawiamy ją w ruch tak, jak ciepłe kuchenne powietrze wprawia w ruch pająka. Słońce wschodzi i zachodzi, księżyc maleje i dąży do pełni, świat obraca się wokół własnej osi i wokół Słońca. Nasze małe, osobiste światy obracają się wokół siebie samych i wokół siebie nawzajem, i wokół tych wszystkich istot, z którymi jesteśmy połączeni. Chaos. Kosmos. Rytm.

🔹 „Świętowanie oznacza nie tylko zatrzymanie w mitycznym „u zarania dziejów”, ale też ruch, aby energia Początku mogła k...
20/12/2024

🔹 „Świętowanie oznacza nie tylko zatrzymanie w mitycznym „u zarania dziejów”, ale też ruch, aby energia Początku mogła krążyć i odnawiać to, co wymaga odnowy. Dla nas zaś te rozrastające się wędrówki to dosłownie „wydeptywanie” swoich obrzędowych ścieżek na styku tego, co ludzkie i pozaludzkie, co światowe i zaświatowe, jednostkowe i wspólne. Obrzęd pozwala te dychotomie przekraczać, umiejscowić się pomiędzy nimi, być tu i tu jednocześnie. W obrzędzie przodkiem może być babcia lub dziadek, kot, drzewo, rzeka, głaz i jasne Słonejko, i Miesiączek na niebie. A układać się to może przedziwnie. Czasem my wybieramy sensy, czasem one wybierają nas.” 🔹

To fragment tekstu, który właśnie pojawił się na blogu. Tekstu o tym, że w świecie tylu różnych zmiennych i kontekstów, nawet świętowanie mało komu jest dane w formie idealnej, jedynie słusznej i ostatecznej. I że pewnych rzeczy trzeba po prostu doświadczyć: wychodzić je, zrobić rękami, wyśpiewać i wypowiedzieć.

Całość okraszona kilkoma podpowiedziami, od czego zacząć to „starodawne” obchodzenie świąt (i jak ta starodawność może się mieć do naszej dzisiejszości).

A dla ciekawych, jak przedstawicielkom systemu edukacji zdarza się reagować na wieść o świętowaniu przez uczniów "pogańskich" zwyczajów, też znajdzie się mała ciekawostka 🙃

Tradycyjnie zapraszam do lektury i dzielenia się tutaj odczuciami.

Link do tekstu zamieszczam w komentarzu 👇

Czas ciemności i oczekiwania na światło. Czas, który potrzebuje się powoli przetoczyć albo raczej przetaczać niczym fale...
18/12/2024

Czas ciemności i oczekiwania na światło. Czas, który potrzebuje się powoli przetoczyć albo raczej przetaczać niczym fale na morzu, z przypływem, odpływem i ponownym przypływem. Czas, który potrzebuje ciszy i spokoju, byśmy mogli wsłuchać się w to, co wymaga wysłuchania, spoglądać w ciemność i patrzeć jak ona spogląda na nas.

A jednocześnie czas, gdy świat uparcie i bezsensownie stara się ciszę zagłuszyć, a każdy ciemny kątek rozświetlić. Kiedy zamiast stać lub siedzieć lub leżeć na podobieństwo bezlistnych drzew, śpiących nasion i borsuków, czujemy się w obowiązku biec, załatwiać setki drobnych i większych spraw, zewnętrzną krzątaniną maskować to, o co woła do nas wnętrze. I jeszcze ta szarość i zgniłozieloność, z którą nam nie po drodze. Tyle razy śniegu nie chcieliśmy, tyle osób odżegnywało go od czci i wiary, gdy zmuszał kierowców do odśnieżania ich pojazdów, a drogom uniemożliwiał szybkie dostarczenie nas z miejsca na miejsce. Ale na Święta mógłby przecież być, na chwilę, nieduży, żeby dzieci miały uciechę. A potem zniknąć i umożliwić dalszy pęd. Nieobecny śnieg, który nie może przykryć ziemi szczelną pierzyną i zapewnić jej zbawiennego snu jest jak metonimia wytchnienia i oddechu, których także w tym zimowym czasie nie potrafimy sobie dać.

Gdzie w tym wszystkim odnaleźć sens tego doświadczenia granicznego – końca starego Słońca i początku nowego? Zmagań między nocą a dniem, które przecież wcale nie są punktowe, ale procesualne, potrzebujące dojrzeć, rozwinąć się i wybrzmieć.

Od dawna nie uczestniczę w przedświątecznym biegu po sklepach i po mieście. Omijam szerokim łukiem galerie handlowe, gdzie dużo jest błyszczących dekoracji, ale brakuje ducha. Sprzątam tylko tyle, ile potrzebuję, by móc pożegnać stare i zrobić miejsce na nowe. Od kilku lat uczę się celebrować ten czas po swojemu. Chodzę z synem i partnerem na spacery wzdłuż wietrznej, zmierzwionej, pięknej i dzikiej Pilicy. Ze słomek tworzę pająka, w którego źdźbłach i łączeniach w Szczodry Wieczór będzie się mógł schronić zmarznięty przodek lub przodkini. Głaszczę koty. Gdy tylko mogę, śpię. Przypatruję się, jak w spokojniejszej głowie rodzą się nowe baśnie. Motankom w świętym kącie palę świece, dziękując za intensywny czas, który jest za mną i za ten pełen wytchnienia, w którym właśnie się zanurzam.

Wdech, wydech. Przypływ i odpływ. Mniej jako mniej po prostu, a nie więcej, które się ciągle powiększa w fałszywej obietnicy mającego nadejść kiedyś mniej. I ciemność nie jak niechciana przypadłość, którą trzeba czym prędzej rozproszyć i rozświetlić, ale jak kołdra, którą można się w braku śniegu otulić. Noc, która jak u Wojtka Bellona daje wytchnienie, a na oczy kładzie ciepłe ręce snu.

Dobrych spotkań z Nocą, z samymi sobą i z innymi ludźmi Wam życzę w ten okołoprzesileniowy czas. O świetle i świętowaniu jeszcze napiszę tu więcej, ale dopiero za parę dni :-)

☀️ Podobno "Święta Łuca dnia przyrzuca". U mnie przyrzuciła, jeśli nie dnia, to na pewno światła, bo Słońce pozwoliło si...
13/12/2024

☀️ Podobno "Święta Łuca dnia przyrzuca". U mnie przyrzuciła, jeśli nie dnia, to na pewno światła, bo Słońce pozwoliło się dziś sobą nacieszyć :-)

A ponieważ Muzeum Mitologii Słowiańskiej przypomniało mi, że rok temu opowiadałam o Łucji (a właściwie to Łucjach) "Na przychaciu", dzielę się dziś z Wami baśnią, która wtedy powstała. Będzie mi miło, jeśli Wy z kolei po odsłuchaniu podzielicie się ze mną swoimi odczuciami.

Link do baśni znajdziecie w komentarzu 👇

Współcześnie mamy dziesiątki (setki?) sposobów, by w okresie okołoświątecznym wypierać i maskować to, co wiąże się ze st...
04/12/2024

Współcześnie mamy dziesiątki (setki?) sposobów, by w okresie okołoświątecznym wypierać i maskować to, co wiąże się ze stratą ważnych dla nas osób. Światełka, Mariah Carey w radiu, dekoracje i prezenty dają złudne przekonanie, że o żałobie i towarzyszącym jej emocjom można zapomnieć, przyćmić je, dając się ponieść wszechobecnej świątecznej atmosferze.

Już w najbliższą sobotę, 7 grudnia o godz. 14:00 w Stowarzyszenie Kamienica 56 (ul. Pomorska 96A, Łódź) spróbuję się wspólnie z Wami zastanowić, skąd taki stan rzeczy i czy "dawniej było lepiej". Na pewno było inaczej i o tym, także zamierzam opowiedzieć w odniesieniu do tradycyjnej kultury wiejskiej i dedykowanych zmarłym praktykom wokół Wigilii / Szczodrego Wieczoru. Ale będzie też zimowym o odradzaniu się Słońca i o tym, dlaczego światło potrzebuje ciemności.

A ponieważ wykład jest opisany jako "interaktywny" zaproszę Was także do rozmowy o zmarłych i żywych, o pamięci i znakach obecności oraz o celebrowaniu nie tylko tego, co radosne, ale też tego, co trudne lub bolesne.

Zapraszam serdecznie w imieniu swoim i organizatorek 🌗

Zdjęcie za: Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu.

Ceremonie to także symbole, z całą ich złożonością i wielością możliwych sposobów ich odczytania. Czasem symbole zrozumi...
03/12/2024

Ceremonie to także symbole, z całą ich złożonością i wielością możliwych sposobów ich odczytania. Czasem symbole zrozumiałe dla całych społeczności, innym razem dla niewielkiej grupy połączonej wspólną siecią znaczeń. Czasami czytelne od razu, a kiedy indziej ukazujące na początku zaledwie swą pierwszą, zewnętrzną warstwę i każące docierać do kolejnych cierpliwie i z uwagą.

Kiedy spotkałyśmy się z panią Mileną, żeby rozmawiać o pożegnaniu jej mamy, miała ze sobą prócz fotografii mamy, misę dźwiękową, którą planowałyśmy wykorzystać w trakcie ceremonii. Ale wzięła także i niepozorny, wydający piękne wietrzne dźwięki dzwonek.

"A może zaczniemy tę część w kaplicy od dzwonka?" - zaproponowałam, a w efekcie naszych ustaleń instrument przechodził zarówno na początku jak na końcu ceremonii z rąk do rąk, łącząc zebranych dźwiękiem oraz symboliczną gotowością uczestniczenia w tym intymnym pożegnaniu.

I dopiero potem, gdy rozmawiałyśmy, okazało się, że tan sam dzwonek towarzyszył mamie pani Mileny w ostatnim czasie, gdy po cichu, spokojnie odchodziła ze świata. Odprowadził ją wtedy i odprowadzał ją teraz z delikatnością i uczuciem, które zresztą towarzyszyły bliskim jej osobom przez cały czas przygotowań do pożegnania.

Znaki są jednowymiarowe. Symbole można odczytywać na różnych płaszczyznach i mają moc nie tylko opisywania rzeczywistości, ale także wpływania na nią i na tych, którzy ich doświadczają. Cieszę się, że zapraszając mnie do poprowadzenia ceremonii, zapraszacie mnie także do swoich światów znaczeń i pozwalacie, byśmy wspólnie odkrywały i odkrywali ich wielowymiarowość.

A o naszej współpracy pani Milena pisze tak:
"Pani Monika troskliwie przeprowadziła nas przez proces przygotowania pogrzebu naszej mamy i babci, dbając z jednej strony o nasze samopoczucie, a z drugiej o najdrobniejsze praktyczne szczegóły ceremonii. W oparciu o rozmowy na temat naszej zmarłej przygotowała piękne wspomnienie o niej, zawarte w oryginalnej strukturze uroczystości. Dzięki współpracy z p. Moniką pożegnanie zapisało się z pewnością w pamięci uczestników, a ból najbliższych znalazł ukojenie."

Trzeci piątek listopada to światowy Dzień Celebrantów i Celebrantek Pogrzebowych.Z tej okazji postanowiłam opowiedzieć W...
22/11/2024

Trzeci piątek listopada to światowy Dzień Celebrantów i Celebrantek Pogrzebowych.

Z tej okazji postanowiłam opowiedzieć Wam trochę o tym, jak pracujemy, jak mogą wyglądać ceremonie świeckie, a także o tym czy celebrantka znaczy to samo co mistrzyni ceremonii i czy... nosimy togi 👨‍⚖️

Odpowiedzi znajdziecie w tym filmie:
👉 www.youtube.com/watch?v=6c0zMeFI_ok

Ponieważ, jak się pewnie zdążyłyście i zdążyliście zorientować, nie jestem królową filmów, rolek itp., ucieszę się z każdego znaku, że chciało Wam się to oglądać i parę godzin pracy ma okazję być oglądanymi i słuchanymi :-)

A świętujemy, także w Polsce, w coraz większej grupie, bo razem z Izą Jachnicką z , Kasią Sokołowską z , .mandes z Czułego Pożegnania, Ewą Pawlik z , Angeliką Rataj z , Dominiką Gauzą z , Kasią Jackowską-Enemuo i Martą Tarnowską z Przemiany, Anją Franczak oraz wieloma innymi, które wprawdzie nie mają jeszcze własnych stron, ale także prowadzą niezwykłe, wartościowe, osobiste ceremonie pogrzebowe.

A jeśli po filmie czujecie niedosyt lub macie pytania, zachęcam Was do kontaktu tutaj, mailowo: [email protected] lub telefonicznie: 516 827 053.

Zdjęcie okładkowe autorstwa niezastąpionych kawaisztukapl

Choć najczęściej możecie przeczytać tu, jak piszę o pożegnaniach, stracie, śmierci, żałobie (bo też uważam, że w tym obs...
16/11/2024

Choć najczęściej możecie przeczytać tu, jak piszę o pożegnaniach, stracie, śmierci, żałobie (bo też uważam, że w tym obszarze najwięcej jest do zmiany), to ceremonie przejścia, które z Wami przygotowuję, obejmują różne ważne życiowe „progi”. Czasem te pozornie łatwe do ominięcia, jak ślub po kilku latach wspólnego mieszkania, które także było zwieńczeniem znajomości trwającej od dawna.

A jednak za samą wolą dostrzeżenia zmiany i przyjrzenia się temu, co ze sobą niesie, idą wspomnienia, historie, osoby, miejsca, przedmioty. Jak choćby pierścionek z koralików, który pewien chłopak dał dziewczynie na obozie harcerskim w trakcie organizowanego dla zabawy ślubu obozowego. I który to pierścionek stał się potem, w trakcie ich ceremonii ślubnej wyrazem tego, co za nimi, tych niegdysiejszych początków i końców, a następnie ustąpił miejsca obrączce dostarczonej przez psiego członka rodziny.

Moja rola polega przede wszystkim na słuchaniu tak, by wychwycić sens całości i jednocześnie nie uronić detali. By pozwolić wybrzmieć temu, co wzniosłe i codzienne, co jednostkowe i wspólne. A później skleić z tego wraz z Wami całość, w której się odnajdziecie i która będzie prawdziwa w odniesieniu do Was i niedająca się skopiować ani przełożyć na nikogo innego, na inny czas i inne miejsce.

Tym bardziej mi miło, że potem jak w przypadku Oli i Kuby dostaję od Was takie piękne podsumowanie tego procesu, do którego mnie zaprosili:

🔹 „Chcielibyśmy serdecznie podziękować Monice za wspaniałą ceremonię zaślubin, którą mieliśmy zaszczyt przeżyć dzięki tej niesamowitej osobie! Od samego początku czuć było ogromne zaangażowanie i troskę, by ten dzień był wyjątkowy, pełen emocji i dopasowany do naszej unikalnej historii. Sposób, w jaki opowiedziała o nas i o naszej drodze do siebie oddał dokładnie to, kim jesteśmy jako para. Ceremonia wyraziła wszystko co chcieliśmy przekazać, połączyła rodziny, pamiętając też o ważnych osobach i zwierzętach, których nie mogło z nami być. Z wielkim wyczuciem uwzględniła wszystkie wartości, które są dla nas tak ważne, dzięki czemu ceremonia była nie tylko pięknym, ale też bardzo osobistym i wzruszającym przeżyciem. Wszyscy goście, od rodziny po przyjaciół, byli pełni podziwu dla profesjonalizmu i empatii, jakie wniosła do tego wydarzenia. Dziękujemy z całego serca za stworzenie ceremonii, która była nie tylko formalnością, ale również prawdziwym odzwierciedleniem naszej miłości.” 🔹

A na zdjęciach kilka migawek z ceremonii autorstwa Paula Kalias Photography.

🔹 "Listopad jest dla mnie czasem szukania równowagi między tym, co chciałabym zrobić, a tym, na co starczy mi sił i zaso...
13/11/2024

🔹 "Listopad jest dla mnie czasem szukania równowagi między tym, co chciałabym zrobić, a tym, na co starczy mi sił i zasobów. Od pogrążonej we śnie ziemi uczę się, że aktywność nie może trwać w nieskończoność, że braków światła nie nadrabia się brakami snu, a cisza i ciemność są tak samo potrzebne jak gwar i światło. Żałoba bywa (choć nie zawsze jest) takim właśnie listopadem, kiedy potrzebujemy skupić się na wnętrzu, dać sobie czułość i uważność oraz wydatkować siły tak, by nie nadwerężyć kruchej równowagi między zawieszeniem a trwaniem. Tyle tylko, że w tej potrzebie zstąpienia do wnętrza i poszukania siebie po stracie, często pojawia się słowo, które wiele potrafi zepsuć, a mianowicie: >>muszę

Z Martą Zdanowską z Dom Literatury w Łodzi rozmawiałyśmy o zmarłych, którzy nie chcą "spoczywać w pokoju", o subtelnym i...
03/11/2024

Z Martą Zdanowską z Dom Literatury w Łodzi rozmawiałyśmy o zmarłych, którzy nie chcą "spoczywać w pokoju", o subtelnym i ulotnym języku znaków, do którego odczytania nie mamy kulturowych narzędzi, a także o "ontologicznych uchodźcach". A jako inspiracja do rozmowy posłużyła nam książka Vinciane Despret "Wszystko dla naszych zmarłych".

Zachęcam Was do wysłuchania podcastu (link w komentarzu) i do dzielenia się Waszymi historiami. Czy macie doświadczenie "nagabujących" albo przemawiających i oczekujących zmarłych? Czy wierzycie, że ci, którzy odeszli mogą wysyłać znaki swojej obecności? Czy takie znaki były dla Was wspierające w procesie żałoby?

🔹 Listopad to miesiąc, kiedy umarli przbywają najbliżej żywych. W kolejnej odsłonie podcastu „Po Domowemu" zajmujemy się granicznym doświadczeniem śmierci i pytamy o to, co żywi robią dla umarłych?

🔹 Naszą przewodniczką jest książka belgijskiej filozofki i antropolożki Vinciane Despret „Wszystko dla naszych zmarłych. Opowieści tych, co zostają" (Karakter). Z Moniką Stasiak, celebrantką świeckich ceremonii pogrzebowych związaną z Instytutem Dobrej Śmierci, rozmawia o niej i o wielu innych kontekstach śmierci Marta Zdanowska.

🔹 Kim są duchy nazywane uchodźcami ontologicznymi i czy istnieją w każdej kulturze? Czy Despert, otwierając swój esej na doświadczenie seansów spirytystycznych, znaków czy akuszerek zmarłych nie jest trudna do zaakceptowania dla czytelnika, kierującego się racjonalnością. Czego potrzebują zmarli, a co potrafią im ofiarować żywi?

Link do podcastu: https://open.spotify.com/episode/6V26KRrdhUrnPdFjhIInY9

Za oknami wczesny październikowy wieczór. Mgły ścielą się po polach. Poza przejeżdżającym sporadycznie samochodem nic ni...
31/10/2024

Za oknami wczesny październikowy wieczór. Mgły ścielą się po polach. Poza przejeżdżającym sporadycznie samochodem nic nie zakłóca spokoju pogrążonej we śnie ziemi.

Wewnątrz ostatnia krzątanina przy kuchni, rozstawianie na stole dań z maku, miodu, pszenicy i grzybów. Rozkładanie naczyń – zawsze jednego więcej niż liczba domowników. Zapalanie świec. Za chwilę żywi i umarli zasiądą razem do stołu.

Dylemat: Wszystkich Świętych czy Halloween od dawna nie jest już naszym dylematem, może dlatego, że słabo odnajdujemy się w binarnych podziałach, które tak dobrze sprzedają się w mediach. A także dlatego, że większe znaczenie niż nazwa ma dla nas sens, który za nią stoi.

Jako dziecko uwielbiałam rodzinne wyjazdy na Wszystkich Świętych i Zaduszki. Palenie zniczy na grobach i ustawianie ich tak, by zaspokoić matematyczną potrzebę symetrii mojej mamy. Spotkania z dawno niewidzianymi krewnymi i rysowana za każdym razem od nowa sieć powiązań między nazwiskami na pomnikach, spotykanymi ciociami i wujkami a mną. Cukierki niczym as z rękawa wyciągane z torebki przez babcię. W domu po pradziadkach stół, przy którym nie sposób wszystkich pomieścić, więc albo je się na tury albo w kątach i kątkach tworzy się drugi i trzeci rząd jedzących i rozmawiających jednocześnie. Powtarzany z roku na rok rytuał pytań i odpowiedzi, co u kogo, jak życie płynie, jakie radości i smutki niesie ze sobą. Dla mnie Wszystkich Świętych było przede wszystkim tym stołem w wiejskiej kuchni, wokół którego toczyło się życie.

Później, już jako dorosła, weszłam na ścieżkę druidyzmu, który pokazał mi, jak w praktykach towarzyszących obrotom koła roku szukać osobistych sensów, pytań i odpowiedzi. W czasie święta Samhain w październikową noc wychodziłam więc na zewnątrz, paliłam ogień i zapraszałam przodków – bliskich i dalekich. Czasem bardzo dalekich, bo dzięki tym medytacjom poczułam wyraźnie, że w wirze krążącej materii, scalających się i znów rozpadających cząsteczek, uznawanie za swoich jedynie ludzkich przodków, jest wycinkiem rzeczywistości znacznie szerszej, bardziej złożonej, takiej, w której więzi pokrewieństwa łączą nas również z sarnami i pająkami, z sosnami rosnącymi na klifach, a nawet z samymi klifami i rzeką płynącą u ich stóp.

Kiedy na świecie pojawił się nasz syn, a w lesie przy domu spoczęła nasza kotka Zuza, zaczęliśmy obchodzić swoje własne, rodzinne Dziady. Chcieliśmy, żeby T. miał poczucie łączności z tymi, których odeszli. Żeby nauczył się wsłuchiwać w ich historie ze zrozumieniem i uznaniem, choć bez idealizowania i stawiania na pomnikach. Uhonorować ich i dać im to, czego potrzebują, ale iść ich ścieżką o tyle, o ile nie jest ona krzywdząca dla nas samych i dla tych, którzy przyjdą po nas. Zapraszać do naszych rozmów i obrzędów śmierć tak samo jak zapraszamy do nich życie.

Czekamy zawsze na ten spędzany z przodkami i przodkiniami wieczór; wychodzimy w noc, by zostawić im jedzenie; oglądamy stare fotografie i snujemy opowieści o dziadkach i babciach, poszerzając przestrzeń pamięci. I chyba udało się nam uchwycić to, co ważne, bo ośmioletni T. postanowił ostatnio przelać swoje myśli o Dziadach na papier i napisał to, co możecie (za jego zgodą) przeczytać na załączonej grafice.

A w międzyczasie popkultura dotarła nawet na naszą opoczyńską wieś i możliwość przebierania się za potwory oraz wkładania świeczki w dynię okazała się być tak kusząca, że T. już drugi albo trzeci rok z rzędu obchodzi z jedną z babć ich prywatne, dwuosobowe Halloween, dekorując jej dom sztucznymi pajęczynami i wizerunkami kościotrupów. Takie jego prawo i nie mamy zamiaru wyperswadowywać mu „obcych wpływów” w imię obrzędowego puryzmu.

Co roku więc mamy swoje domowe Dziady, po których ja kontynuuję rozmowę z przodkami już indywidualnie, medytując przy ogniu Samhain. Zwykle odwiedzamy też w tym czasie rozsiane po województwie groby bliskich, między innymi po to, by spotkać się z żywymi, posłuchać tego, co mają do powiedzenia oraz zapalić nowe znicze dla tych, których w ostatnich latach ubyło z naszego grona. Do tego od dwóch lat przygotowuję łódzkie Dziady społeczne – dla osób chcących wspominać, przywoływać i karmić przodków we wspólnocie ustanowionej przez obrzęd. A na szkolne Andrzejki T. ma zamiar przebrać się za zębatą dynię, bo w naszej miejscowości to właśnie andrzejkowa dyskoteka jest buforem dla dzieci chcących nosić przebrania czarownic i groźnych stworów.

Opowieść o śmierci i zmarłych jest stara jak świat i może pomieścić bardzo wiele: pamięć, więź, zakorzenienie, miłość, troskę, wiarę w możliwość powrotów, wzmacnianie i spajanie społeczności żyjących, docenienie każdej minuty każdego dnia, żarty, zabawę, teatralność. Kluczowe jest, żeby wiedzieć: po co, z kim i dla kogo, a cała reszta będzie wypływać z tego jasną krynicą i działać w sposób, jakiego potrzebujemy my i ci, którzy odeszli.

Dobrych Dziadów 🕯

Adres

Łódź

Telefon

+48516827053

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Na progu - rytuały przejścia, warsztaty, ceremonie świeckie umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Na progu - rytuały przejścia, warsztaty, ceremonie świeckie:

Widea

Udostępnij