21/05/2024
Kochani, jest sprawa, dla mnie naprawdę ważna, bo trochę osobista, a trochę "zwodowa", jeśli Domus Orientalis - Dom Wschodni w tę przestrzeń należałoby włożyć... Zamieszczam tutaj fragment tekstu, ale zachęcam Was do przeczytania całości i do podjęcia decyzji, o którą proszę i na której mi bardzo zależy. Link do tekstu zamieszczam w komentarzu, bo jak się tu wrzuci, to wiecie, co się dzieje z zasięgami... No i prośba o udostępnianie, komentowanie, reagowanie na post, żeby zasięgi mu zrobić wspólnymi siłami.
"Co jakiś czas siadam (czy raczej siadamy z innymi odpowiedzialnymi za Dom Wschodni) i zastanawiamy się, co robić, co poprawić i co usprawnić, żeby dobro, które dzieje się w Polsce, na Bliskim Wschodzie czy w Afryce dzięki Domowi Wschodniemu było trwałe i rosło. Dziś jedna sprawa jest dla mnie coraz bardziej oczywista, ale oczywistość ta wiąże się trochę z poczuciem winy z powodu dotychczasowego zaniedbania. Dlatego te słowa są równocześnie apelem i powiedzeniem "przepraszam" wraz z obietnicą poprawy.
Co jest dla mnie wreszcie oczywiste? Że Dom Wschodni buduje ogromna rzesza przyjaciół. On istnieje nie dzięki mnie, czy kilku ludziom zaangażowanym w działania, ale dzięki tysiącom ludzi, którzy dzieląc nasze wartości, czasem raz a czasem za każdym razem jak o to poprosimy przykładają rękę do podejmowanych działań. I im bardziej to staje się dla mnie oczywiste, tym bardziej czuję się winny, że za mało dziękuję, za mało daję znak, jak jesteście ważni, za mało odwzajemniam się za pomoc i współpracę.
Sytuacja Stowarzyszenia w dwunastym roku działania, ale także pewna osobista sprawa, o której - z racji że nie dotyczy tylko mnie, ale także osoby mi bliskiej - sprawia, że w chwili obecnej Przyjaciele Domu Wschodniego są ważniejsi niż kiedykolwiek wcześniej.
Olbrzymią rzeszę przyjaciół, którzy przykładali się do budowania Domu Wschodniego stanowili do tej pory wierni różnych parafii, które odwiedziałem w dwie czy nawet trzy niedziele w miesiącu głosząc Słowo i prosząc po mszach świętych o jakiś datek na budowę Domu: na pomoc braciom na Bliskim Wschodzie czy w Afryce, na naprawę Atanazego, na pokrycie kosztów funkcjonowania Stowarzyszenia. Dzięki temu, że mój biskup widząc wagę Domu Wschodniego nie związał mnie obowiązkami parafialnymi, miałem tę swobodę "wędrownego nauczyciela i jałmużnika". Od paru tygodni z radością poświęcam jednak tę wolność, żeby mógł się nią cieszyć mój przyjaciel, ksiądz, który z powodu diagnozy poważnej choroby miusi mieć możliwość skupienia się przez jakiś czas na swoim własnym zdrowiu".