20/03/2020
Pierwszy w moim życiu tak długi wpis. Myślę że warto przeczytać i podzielić się nim z innymi.
Każdy może go udostępniać, kopiować, wysyłać mailem i czym tam chce ale proszę zostawić moje Imię i Nazwisko oraz nie przerabiać aby za miesiąc czy dwa ktoś nie miał pretensji o coś czego nie napisałem.
Za ewentualne błędy przepraszam, nie jestem polonistą.
Dziwne to są czasy. Z jednej strony mamy koniec świata, a z drugiej strony krzyki osób spoza branży ( które siłą rzeczy nie mają prawa znać realiów naszej pracy ) że przecież jak jesteśmy przedsiębiorcami to mogliśmy się przygotować na załamanie rynku i odłożyć pieniądze na czarną godzinę.
To może najpierw o specyfice pracy. Działamy od zlecenia do zlecenia. Nie ma wieloletnich kontraktów na dostarczanie scen, rusztowań, nagłośnienia, oświetlenia, multimediów i wszystkiego innego czym zajmujemy się na co dzień ( a nawet gdyby były to i tak teraz nic byśmy nie zarobili! ).
Rozwój stosunkowo młodej branży, tempo zmian technologicznych, bardzo dynamicznie zwiększająca się ilość sprzętu wymaganego przez organizatorów oraz realizatorów ( bo przecież jest nowość to od jutra bez niej nie może się odbyć koncert ) powoduje, że cały nasz przemysł stoi na leasingach i kredytach.
Właściciele / inwestorzy takich firm najczęściej są pasjonatami którzy chcą coś stworzyć, a nie milionerami którzy realizują kolejny plan biznesowy.
Dodatkowo tworzymy miejsca pracy dla kolejnych pasjonatów bez których żadna realizacja nie miała by prawa bytu. Ci którzy zakręcili się przy dużych firmach które dostarczają sprzęt na największe realizacje zatrudnieni są na umowę o pracę ( choć tych osób i tak jest ułamek w stosunku do tego jak dużo osób przyjeżdża wykonać daną realizację ). Zdecydowana większość osób pracujących w branży eventowej to osoby zatrudnione na umowę zlecenie, samozatrudnienie lub na szaro.
Dlaczego na szaro? Ano dlatego że nasze prawo pracy jest bezwzględne dla pracodawców i całkowicie nie dostosowane do realiów naszej pracy. Nikt nie przewidział pisząc prawo pracy że są takie zawody w których normą jest praca po 12, 14 i więcej godzin. Że ktoś jedzie przez pół kraju przez 7 godzin, potem robi montaż przez 8 godzin, szybki sen przez 3 godziny i realizacja koncertu przez następne 16 godzin, potem jeszcze szybki 5 godzinny demontaż, 7 godzin jazdy i jestem w domu, ale tylko na chwilkę bo za dwa dni jadę dalej. Że nie ma czasem możliwości zapewnić wszystkim warunków socjalnych jak w pracy stacjonarnej.
Oczywiście to wszystko się zmienia i jest coraz lepiej ale to jest bardzo powolny proces który w żaden sposób nie jest w stanie nadążyć za prawem pracy. Poza tym w każdej chwili zdarzyć się może sytuacja że ktoś nie może przyjechać na daną realizację i wtedy bierze się osoby z innych ekip, znajomych itd. Dlatego piszę na szaro. Bo z jednej strony chcemy, a z drugiej strony nie możemy.
Lecimy dalej.
Nasza branża jest bardzo sezonowa. Jesteśmy jak rolnicy. W lato pracujemy a w zimę czekamy, spłacamy zobowiązania, inwestujemy i przygotowujemy następne realizacje dzięki funduszom odłożonym z poprzednich eventów. Oczywiście są rolnicy którzy mają również szklarnie i inne wyposażenie i uprawiają różne rzeczy które przynoszą im dochód cały rok ale tych jest zdecydowanie mniej. U nas jest dokładnie tak samo. Są firmy które mają realizacje na halach w różnego rodzaju obiektach eventowych ale jest ich zdecydowanie mniej.
Dodatkiem do wszystkiego są konkursy ofert których ( najczęściej ) jedynym kryterium jest najniższa cena. Zawsze znajdzie się ktoś kto zrobi taniej i wszystko balansuje na progu opłacalności.
Teraz spójrzmy co się dzieje:
Mamy marzec. Ostatnie sezonowe duże realizacje były we wrześniu lub na początku października. Listopad, grudzień, styczeń, luty, marzec, kwiecień dysponujemy zaoszczędzonymi środkami. W maju zaczyna się sezon, zanim wpłyną pierwsze wynagrodzenia miną jeszcze ze dwa tygodnie ( oczywiście jeśli nie trafimy na oszustów którzy nam nie zapłacą ). Część firm jest przygotowana na to że pierwsze pieniądze wpłyną w połowie lub pod koniec maja.
A w obecnej sytuacji? Już wiemy że w maju nic nie zarobimy ( prasa lokalna z poszczególnych zakątków kraju już informuje o odwołanych dniach miast i innych wydarzeniach które odbywały się cyklicznie ), wypowiedzi osób ze środowiska na grupach branżowych jednoznacznie dają do zrozumienia że odwoływane są już wydarzenia na lipiec, sierpień a nawet wrzesień.
Rynek załamał się w stu procentach. Nawet najmniejsze imprezy w lokalach ( wesela, urodziny itp ) nie od bywają się.
Zakładając czarne scenariusze, że nasz sezon rozpocznie się w lipcu lub w sierpniu, jak przez połowę sezonu mamy odłożyć kapitał pozwalający nam przeżyć kolejną zimę?
A przecież może być gorzej. Wszystko wróci do normy, wszyscy już zapomną o wirusie ale miasta oraz klienci biznesowi nie będą mieli środków na realizację planów marketingowych ponieważ wszystko zostanie rozdysponowane na ratowanie firmy oraz miejsc pracy.
Wtedy może się okazać że na pierwsze realizacje pojedziemy dopiero w maju przyszłego roku.
To oznacza bankructwo praktycznie dla każdej firmy oraz utratę miejsc pracy ( tych legalnych i nielegalnych ) dla dziesiątek ( jeśli nie setek ) tysięcy osób.
Oczywiście jest to również łańcuch podwykonawców ( catering, hotel, hale namiotowe, ochrona i cała masa innych branż ) którzy niestety ale również upadną.
Ostatnio dostałem pismo z PKO Leasing że uwzględnili mój wniosek i do sierpnia będę mógł płacić tylko odsetki. EFL jeszcze milczy ale sytuacja po rozmowie telefonicznej będzie podobna. Ale co dalej?
Wynajem lokali nie tylko tych od gmin i miast ( gdzie ostatnio jest bardzo fajny trend wstrzymywania poboru czynszów ) ale również od osób prywatnych, biur nieruchomości itd, pracownicy na umowę zlecenie, prąd, ogrzewanie, wynajem serwerów, hosting, księgowe, itd, itd.
Te wszystkie koszty powodują, że pewnie i tak zdecydowana większość z nas upadnie.
Rozwiązanie? Trudno jest podać jedno słuszne.
Powiem żeby państwo zapłaciło za nas wszystko to zaraz ktoś powie że się nie należy bo to nasz biznes i nasze ryzyko ( ale jakoś górnicy, policjanci, rolnicy jak się postawią to swoje dostają - nie atakuję nikogo tylko zwracam uwagę na słuszność działań bardziej agresywnych ).
Powiem żeby nie płacić zusu - pewnie coś to pomoże ale nie w takiej formie jak teraz ( jakieś wstrzymanie a potem płać na raty jak dalej nic nie zarabiasz ).
Powiem nie płać podatków - ale za co podatki jak nic nie zarabiamy.
Są oczywiście podatki stałe które ulżą ale to będzie pomoc i tak dla największych w naszej branży ( podatek od nieruchomości, podatek od gruntu, podatek od środków transportu itd ).
Niech państwo zapłaci wypłaty pracowników - oczywiście ale których? Tych na etatach ( znikomy odsetek ), tych na umowę zlecenie? Czy może też za tych co sobie dorabiali na lewo?
To i tak nie wiele zmieni bo jak już wcześniej napisałem - oszczędności się kończą i powoli przestajemy się zastanawiać jak to zrobić żeby nie zbankrutować i nie zwolnić ludzi tylko za co za kilka miesięcy będziemy mogli kupić jedzenie dla naszych rodzin i siebie.
Jeden z pomysłów jaki przychodzi mi do głowy - nie odwołuj wydarzenia tylko zmień termin.
Czytam wypowiedzi różnych Prezydentów i Burmistrzów że odwołują dni miast itd. bo nie możemy zrobić np. nocy świętojańskiej w innym terminie bo to już nie będzie noc świętojańska. Że nie możemy zrobić juwenaliów w innym terminie bo to już nie będą juwenalia. Że dni miasta, województwa, samorządu i innych okazji nie mogą się odbyć w innym terminie bo zawsze się odbywały właśnie w takim.
Nie chcąc nikogo obrazić ( ale nie mam w głowie innego określenia ) to są jakieś bzdury które nie uwzględniają w ogóle realiów zaistniałej sytuacji. W naszej branży wszystko da się zrobić.
Na koniec wywodu mały apel.
Organizatorzy - od nas bardzo często oczekujecie cudów. Teraz Wasza kolej!
Zmień termin, nie odwołuj!
Noc Kupały jest raz w roku. W tym roku nazwij to inaczej i zrób w październiku!
Dni miasta i inne coroczne wydarzenia w ogóle nie muszą się w tym roku odbyć w tym terminie co zawsze. Zamiast w maju czy czerwcu, Zrób je we wrześniu albo w listopadzie ( pewnie przyjdzie mniej ludzi ale chyba warto ).
Dostosujcie kalendarz wydarzeń do nas, a nie na odwrót żebyśmy nie musieli rezygnować z obsługi ( jak to wszystko minie to nagle każdy organizator który jeszcze będzie w stanie, będzie chciał zrobić koncert w tym samym terminie co każdy inny organizator i wtedy zaczną się cuda jakich świat nie widział ).
Zrezygnujcie z kryterium najniższej ceny na rzecz kryterium jakości, doświadczenia, dotychczasowej współpracy.
Pieniądze które chcieliście wydać na imprezy i tak są w budżecie. Wydajcie je w innym terminie i dajcie nam żyć. W ten sposób nie będziemy potrzebowali tak daleko idącej pomocy państwa. Nie będziemy musieli zwalniać ludzi. Nie będziemy bankrutować i żebrać.
Okażcie z nami solidarność bo za pół roku ( może troszkę dłużej ) może nas zabraknąć i kto wtedy obsłuży Wasze festiwale, dni miast, sylwestry, wośpy, dożynki? Kto nagłośni koncert? Kto postawi bezpieczną scenę aby wszyscy mogli stanąć pod dachem i żeby cały sprzęt miał na czym zawisnąć? Kto dostarczy światło żeby było widać co się dzieje na scenie? Kto zrobi multimedialne show ? A kto wystąpi na Waszej imprezie?
A kto zatrudni ludzi, zapłaci podatki ?
Na pewno nie my bo wszyscy wylądujemy na bezrobociu z ogromnymi długami których nie będziemy w stanie spłacić.
Konrad Popiel