To, co jeszcze kilka lat temu wydawałoby się niemożliwe, stało się jak najbardziej prawdziwe. Stadionu, na którym przegrywali najlepsi, gdy wielotysięczny tłum był świadkiem historycznego awansu do pierwszej ligi, drogi po Puchar Polski 1979, pucharowych zmagań z Beroe Stara Zagora czy zwycięskich derbów. Nasza drużyna gra na obiekcie miejskim, który nigdy nie był, nie jest i nie będzie nasz. Pozo
stały nam, kibicom, tylko a może i aż wspomnienia tych wielkich wydarzeń, których byliśmy świadkami, wspaniałych zwycięstw, ale też przykrych porażek. Zostały zdjęcia i utrwalone mecze, dzięki którym to wszystko przetrwa dla kolejnych pokoleń kibiców z Ejsmonda. Zostali przede wszystkim ludzie, którzy tworzyli klimat na stadionie, zarówno piłkarze dumni z reprezentowania w Arki, a także kibice. Nie szarzy, ale żółto-niebiescy, którzy za swoją drużyną przemierzali setki kilometrów, a u siebie tworzyli widowisko, jakich mało na innych stadionach. To był ten klimat, z którego słynęła Gdynia, z którego słynął nasz stadion. Arka od zawsze była klubem Gdyni i Gdynian, na stadion przybywali kibice nie tylko z naszego miasta, ale z całego Trójmiasta, a nawet z Pomorza. Stadion jest świątynią każdego kibica, naszą świątynią była sławna Górka. Sektor szalikowców, najwierniejszych kibiców, którzy zasiadali na nim już przed wojną. Wszystko zaczęło się 10 lipca 1931 roku. Był to piękny, kameralny stadionik, położony nad samym morzem pośród okolicznych wzgórz. Uroku dodawała drewniana trybunka, na której zasiadali pierwsi kibice, jeszcze bez szalików i flag. Nic wtedy nie zapowiadało, że będzie on świadkiem wielkich sportowych zmagań, o których będzie głośno w całej Polsce. Były lata 'tłuste', gdy o jakimkolwiek miejscu na stadionie można było pomarzyć, a zdesperowani kibice okupowali pobliskie drzewa, dachy i balkony. Średnia widzów na meczach, co dzisiaj wydaje się nieprawdopodobne, wynosiła ponad 20 tysięcy, często sięgając 30 na pojedynczych spotkaniach. Ale były też i lata 'chude' gdy trzecioligowe zmagania obserwowało zaledwie kilkuset fanów. Górka była niemal pusta. Były to chwile prawdy, okazało się jednak, że Arka ma wiernych kibiców, którzy niezależnie od ligi będą ją dopingować i nie dopuszczą do degrengolady klubu w IV czy V lidze. Koniec naszego stadionu nadszedł niespodziewanie. Nie pomogły protesty, demonstracje, władze miasta pokazały na czym im zależy. 11.11.2000 rozegrano przy Ejsmonda ostatni mecz pomiędzy juniorami Arki i Lechii. Po 68 latach stadion przestał istnieć, pamięć pozostała. Pozostała cała historia, wspomnienia. Szczęście mają ci co byli świadkami zmagań na Ejsmonda, pecha ci, co byli za młodzi aby pamiętać. Teraz na meczach Arki wyrasta kolejne pokolenie kibiców, przyszłych polityków,
prawników, lekarzy, inżynierów, artystów, biznesmenów, dzięki którym być może w przyszłości nadejdzie czas aby odkurzyć starą bramę, która znajdzie znów swoje miejsce? Przecież czasem marzenia się spełniają... Jest przecież światełko w tunelu.