
20/01/2025
Banałem będzie napisać, że dobra muzyka nie zna podziału na gatunki. Jeśli tylko jest... no właśnie: dobra, czyli oddziałująca na zmysły, wyobraźnię i emocje to jest po prostu muzyką, prawdziwą muzyką. Często jednak to natrętne wręcz podporządkowanie czy skojarzenie z jakimś gatunkiem muzycznym nie pozwala nam w pełni usłyszeć, co się w danym utworze właściwie dzieje, jak jest skomponowany, jakie płyną przez niego barwy i do jakich fuzji w nim dochodzi.
Za gówniarza słuchałem tylko kalifornijskiego rapu, czasem wybierając się w muzyczną podróż na Wschodnie Wybrzeże. Z biegiem lat dodałem do tego trochę rootsów, następnie prog-rock psychodeliczny, psytrance, i po nim to już z górki wprost do oceanu dźwięków, otwierającego na bardzo szeroki wachlarz muzyczny, przez metal, po jazz i wiele wiele innych. Od około roku powracam do hip-hopu otaczającego moją codzienność przed laty i ze spokojem mogę powiedzieć że nie zawiodłem się słuchając tego znów po ponad dekadzie. Zacząłem zauważać dwie główne zależności: pierwsza dotycząca warstwy muzycznej i faktu, że dzieje się w tym rapie naprawdę bardzo dużo, druga to ta że zwyczajnie sporo w nim psychodeli. Obie te zależności wydają się wyznaczać mój muzyczny azymut. (tu zachęcam do dzielenia się i polecania muzy 🙂 )
Wstęp, choć przydługi, jest więc zaproszeniem do jednego z wielu światów, sentymentalnie łączącego się z moim nastoletnim czasem i z wielką pasją odkrywanego na nowo dziś rapu. Zwiedzam zupełnie nieodkryte jak dotąd, przeze mnie zakątki hip-hopu. I jednym ze świeżych, absolutnie doskonałych odkryć jest: Jazzmatazz Vol 1- Guru. To płyta prezentująca alternatywny hip-hop, rewolucjonizujący jazz rap. Krążek uważany jest powszechnie za pierwszą w całości fuzję hip-hopu z jazzem. W tle słychać żywą orkiestrę, a całość dopełnia tłusty bit z genialnie wykonanym wokalem Guru. Nie ma co więcej pisać. Trzeba przesłuchać wiec... przypominam tylko, że zalecana jest dobra jakość dźwięku i zapraszam w podróż do roku 1993 w Nowym Yorku