Puszka FM

Puszka FM Dookoła świata w służbie rock'n'rolla. Gadam i piszę o muzyce, robię koncerty i wzgardzam bezdusznym, cyfrowym strumieniem. Przyłączysz się? Nie. Możliwe. Jasne.

Krótkie FAQ dla słuchaczy i artystów :)

- Czy "Kołowrót" to audycja metalowa? To że czasem pojawiają się w niej ostre brzmienia, nie znaczy że to audycja metalowa. Celem audycji jest prezentacja brzmień charakterystycznych dla danego regionu etnicznego oraz tego jak takie brzmienia odnajdują się w nowoczesnej muzyce rozrywkowej. W efekcie w audycji może pojawić się w zasadzie wszystko: od bluesa

poprzez elektronikę aż po black metal.

- Czy zespół X doczeka się prezentacji w audycji? Jak tylko trafi w gusta redaktora i zmieści się, w jakkolwiek pojemnych, ramach programu.

- Hej, nazywamy się zespół X, czy możemy podesłać płytę do redakcji? Niestety nie zagwarantuję że pojawi się ona w audycji, bo na to składa się naprawdę wiele czynników. Lepiej to najpierw skonsultować mailowo [email protected]

- Podesłaliśmy na maila naszą płytę, czy jest szansa że zostanie wyemitowana w programie? Jest, ale tak jak pisałem wyżej, to niekiedy długi i złożony proces. Czasem dana płyta nie pasuje stylistycznie - w ogóle do programu, lub akurat do tematu danego odcinka audycji. Zwykle staram się odsłuchiwać każdy materiał jaki dostaję na maila czy pocztą tradycyjną, ale - tu brutalna prawda - nawet jeśli spełnia wymogi stylistyczne, bywa że po prostu mi się nie podoba. I wtedy raczej na pewno nie znajdzie się w audycji :)

- Organizuję festiwal / koncert. Czy mogę prosić o zapowiedź tego wydarzenia na antenie? Jeśli impreza jest zorientowana na wykonawców bliskich naszym założeniom, jak najbardziej możemy współpracować. Proszę pamiętać że "Kołowrót" to audycja przede wszystkim muzyczna, więc celem nadrzędnym jest wypełnić antenę dobrą muzyką, atrakcyjną dla słuchaczy i prowadzącego.

- Czy są gatunki które nie nadają się do "Kołowrotu"? I tak i nie. W zasadzie z założenia "Kołowrót" nie zamyka się na żaden gatunek. Natomiast satanistycznie ukierunkowany metal, grind core, RAC czy hip-hop to gatunki które raczej nie mają szans trafić na antenę. Z założenia chcemy nieść pozytywne przesłanie.

- Czy można jakoś skontaktować się z redakcją programu? Można. Najlepiej na maila [email protected]

31/07/2024

Wybaczcie, od poniedziałku jestem na urlopie i z tego wszystkiego zapomniałem wrzucić playlisty z wczorajszego "Kołowrotu". Nadrabiam więc. W eter wczoraj uleciały wieczorową porą takie oto hiciory:

🇬🇧 Wishbone Ash
Leaf And Stream

🇬🇧 Albion
The Dream Of Rhonabwy
Black Lake (Llyn y Fan Fach)

🇬🇷 Ciccada
Eniania (Keepers Of The Midnight Harvest)
Open Wings
The Old Man And The Butterfly

🇬🇷 Khirki
Bukovo
Medea

🇬🇷 Villagers of Ioannina City
Ti Kako
Perdikomata
St. Triad

Jako że moje ostatnie opowiastki z backstage cieszyły się sporą klikalnością, zapodaje kolejną historię licząc na morze ...
31/07/2024

Jako że moje ostatnie opowiastki z backstage cieszyły się sporą klikalnością, zapodaje kolejną historię licząc na morze lajków, share za share’m oraz tytuł króla internetu. Żartuje, tak serio to wisi mi to kalafiorem.

Jakiś czas temu jak bumerang powrócił temat pokroju “naprawdę nosiłeś graty Steve’owi Harrisowi”? Naprawdę. Nosiłem. Ogromną lodówę Ampega po schodach stołecznej Progresji, trzy basy i wiele innych klamotów. A było to tak…

Iron Maiden grali wtedy gig na Stadionie Narodowym - pierwszy po pandemii, ostatnia część pełnej sukcesów trasy wspominkowej Legacy Of The Beast. Dzień wcześniej Steve Harris zakontraktował w Progresji koncert swojej drugiej kapeli, lubującej się w graniu w klubach, British Lion. Jako że lubię być w centrum wydarzeń, zwykle przyjeżdżam na koncerty znacznie wcześniej. Bardzo mocno wcześniej. Wtedy dodatkowo umówiłem się z kapelą supportującą British Lion, Airforce, że pomogę im w rozładunku sprzętu - ja i mój wierny towarzysz odpałowych eskapad, tak swoją drogą świetny i ceniony lubelski basista, Flavio Rojas. Chłopaków z Airforce znałem ze swojej wcześniejszej eskapady do Londynu a także z późniejszego koncertu w Radio Lublin - świetna ekipa, zasilana nomen omen byłym perkusistą Ironów, Dougiem Sampsonem (facet zagrał na legendarnym “The Soundhouse Tapes”).

O godz. 12 byliśmy już pod klubem i już wtedy kłębiło się tam sporo fanów Maiden, którzy też tak jak my, chcieli być w centrum wydarzeń i pewnie liczyli na złapanie lidera “Żelaznej Dziewicy” na pamiątkową fotkę czy autograf. Nie było to wówczas proste, bo wszystko działo się chwilę po pandemii, więc muzycy z uwagi na środki ostrożności, byli izolowani od spotkań z fanami. Airforce dużo gratów nie mieli, więc rozładunek poszedł dość sprawnie. Siłą rozpędu, zaczęliśmy targać sprzęt British Lion. W pewnym momencie zorientowałem się że olbrzymi, czarny kejs który niesiemy wespół z wesołą brygadą brytyjczyków, ma na sobie charakterystyczny napis “Iron Maiden” a pod spodem “Steve”.

Kiedy cała graciarnia została wtargana do klubu, a my siedzieliśmy sobie beztrosko patrząc na uwijającą się ekipę “Brytyjskiego Lwa”, podszedł do nas niejaki Tony Newton. Tak, facet który miksuje koncertówki Maiden, nagłaśnia koncerty BL i gra na basie w KK’s Priest to jedna i ta sama osoba. “Nudzicie się, chłopaki?” - zagadnął przyjaźnie. “Bo jak się nudzicie, to czy mógłbym Was prosić o pomoc?” - zapytał. Okazało się, że trzeba zmontować scenografię - dwa standy z grafiką Lwa oraz ogromną kotarę która towarzyszy muzykom za plecami podczas koncertu. Zrobiliśmy to z ochotą, choć zadanie do najłatwiejszych nie należało. Po wykonaniu tej roboty, dostaliśmy już oficjalnie passy, które uprawniały nas do przebywania w klubie na równych zasadach - mogliśmy wchodzić na backstage, na scenę, za barierki i tak dalej.

Pytacie pewnie gdzie w tej całej opowieści jest Steve Harris? Jest, ale dopiero od godziny 17. Legenda heavy metalu, gwiazda rocka, ikona gitary basowej, jeden z największych kompozytorów w historii muzyki popularnej XXI wieku wszedł do klubu praktycznie niezauważony. Wszedł i przywitał się osobiście z każdym członkiem ekipy technicznej. W tym, rzecz jasna, i z nami. “Fajna koszulka” - zagadnął Steve, wskazując na mój t-shirt West Ham United, który akurat miałem na sobie. Trochę mnie zatkało, ale sprawę uratował gitarzysta Airforce, Chop Pitman. “To jest Marcin, nasz techniczny, pomagał też montować dla Was scenografię” - przedstawił mnie muzyk Harrisowi. “Dzięki, dobra robota” - skwitował ‘Arry. Po czym Chop cyknął nam pamiątkową fotkę. Legendarny basista zatrzymał się przy mnie i moim koledze jeszcze na chwilę - okazało się że mamy źle wypisane passy. “Przepraszam chłopaki, ale techniczni nie mają wstępu na backstage, takie zasady” i jak gdyby nigdy nic, skreślił napis AAA na naszych passach. Nawet się nie sprzeciwialiśmy, choć wizja wychylenia chłodnego kufelka z idolem była niewątpliwie dość kusząca…

Po koncercie, nawiasem mówiąc wybornym, Steve nie izolował się nadmiernie, choć do gromady fanów którzy czekali na niego przed klubem, nie wyszedł. Przystanął natomiast koło nas, kiedy zwijaliśmy ostatnie resztki sprzętu. Podziękował za pomoc a nawet zamienił kilka słów na tematy okołomuzyczne. Flavio pytał go o sprzęt, ja o ostatnią płytę Maiden, “Senjutsu”. Na koniec to on zadał pytanie nam. “Macie bilety na jutrzejszy koncert Iron Maiden?”. Kolega miał, ja jeszcze nie - chciałem kupić je w kasie przed koncertem. “Nie, nie przejmuj się tym, wpiszę Cię na listę gości” - uśmiechnął się ‘Arry.

Dzień później szedłem na Narodowy z duszą na ramieniu. “A jeśli zapomniał i nie wpisał mnie?” - myślałem w drodze na stadion. W specjalnym punkcie przy wejściu na koncert musiałem odszukać swoje nazwisko na nie tak znowu bardzo długiej oficjalnej liście gości zespołu. Wpisał. 3-4 linijki nad moim personaliami widniała niebiesko-złota belka z napisem “Steve Harris guestlist”.

* * *
“Boga Galopującego Basu” spotykałem najczęściej ze wszystkich muzyków Iron Maiden. Właśnie ze Steve’m Harrisem wiąże się jeszcze jedna ciekawa opowieść, którą zapewne niebawem przytoczę na owej stronie… Stay tuned.

Wraz z letnim okresem, kiedy słońce wysoko na niebie, wiatr wieje w żagle mojego muzycznego drakkara poruszając go w zde...
30/07/2024

Wraz z letnim okresem, kiedy słońce wysoko na niebie, wiatr wieje w żagle mojego muzycznego drakkara poruszając go w zdecydowanie ciepłe rejony. Ostatnio śni mi się Grecja, sucha, gorąca, pochlupująca pluskotem spokojnego morza, pachnąca oliwnymi gajami a w nocy cicho pocykująca urokliwym nawoływaniem cykad.

I właśnie cykada, a właściwie Ciccada jest bohaterem mojej dzisiejszej opowieści. To kolejna grupa którą wiatr przywiał do mnie z Aten i kolejna po Villagers of Ioannina City i Khirki, która oczarowała mnie swoim muzycznym kalejdoskopem. Mało tego zrobiła to w tak urokliwy sposób, że kompletnie nie przeszkadzają mi elementy, które na ogół omijam szerokim łukiem - umówmy się że, na ten przykład, jazz nie jest moim ulubionym gatunkiem muzycznym…

Septet z antycznej Hellady na swojej ostatniej płycie “Harvest”, stawia na urokliwość muzyki, która ma swego rodzaju, specyficzny, epicki rozmach. Jeśli kiedyś zabłądzicie w gęstwinie na plantacji mandarynek na wyspie Rodos i na środku polany ujrzycie tańczące wróżki, to idę o zakład że przygrywać im będzie do tańca właśnie Ciccada. Tak jak w przypadku omawianego tu niedawno Albion, punktem wyjścia dla greckiej grupy jest progresywny rock lat 70-tych, zakotwiczony w brzmieniach Ashbury, Gentle Giant czy Jethro Tull, ale to tylko początek tej opowieści. Gra tu dużo charakterystycznego, greckiego folku, zakorzenionego raczej w tradycji antycznej niż rozrywkowym, popularnym rebetiko - prym wiodą akustyczne gitary którym skocznie przygrywają różnego rodzaju flety. Do tego ten cholerny jazz, którego ciężaru gatunkowego nie jestem w stanie udźwignąć w macierzystym obrębie, u Ciccady kompletnie mi on nie przeszkadza, mało tego, wydaje mi się nawet fajnie urozmaicać niektóre elementy. Takie jak chociażby motyw przewodni “Who’s to Decide?” który gdyby nie fletowo-saksofonowe dialogi i połamane polifonie wokalne w środku utworu, nadawałby się w zasadzie do audycji jazzowej. Ogólnie “Harvest” jest przyjemną hybrydą niespodziewanie pasujących do siebie rozmaitych bajek i baśni. 6 rozbudowanych kompozycji składa się na spójny i przemyślany obraz, do którego chce się wracać raz po raz.

Niechaj ta opowieść będzie tekstową introdukcją do moich dzisiejszych bajań. “Kołowrót” startuje tradycyjnie kilka minut po 19 na antenie Radio Lublin.

25/07/2024

Trochę Nierdzewnej Stali rozlało się dzisiaj po eterze... Gościnna "Noc Aligatorów" zadudniła takimi oto dźwiękami:

🇬🇧 Judas Priest
Panic Attack
Gates Of Hell
As God Is My Witness

🇬🇧 Saxon
Hell, Fire & Damnation
Madame Guillotine

🇬🇧 Bruce Dickinson
Many Doors To Hell
Rain On The Graves

🇬🇧 Motörhead
Trigger

🇺🇸 Metallica
Creeping Death
Battery

🇩🇪 ACCEPT
Fast As A Shark
Princess Of The Dawn
Rolling Thunder

🇩🇪 U.D.O.
Touchdown

🤘🤘🤘

Czy jak na początek audycji przyładowałem "Panic Attack" Judas Priest to jest dobrze czy bardzo dobrze?Gram do 21 "Noc A...
25/07/2024

Czy jak na początek audycji przyładowałem "Panic Attack" Judas Priest to jest dobrze czy bardzo dobrze?

Gram do 21 "Noc Aligatorów" w Radio Lublin - włączajcie radyjo!

25/07/2024

😁

Podczas ostatniej wizyty Saxon w Polsce, kiedy to zagrali na Tauron Arenie w towarzystwie Judas Priest i Uriah Heep, wpa...
25/07/2024

Podczas ostatniej wizyty Saxon w Polsce, kiedy to zagrali na Tauron Arenie w towarzystwie Judas Priest i Uriah Heep, wpadłem na moment na backstage zbić pionę z perkusistą grupy, Nigel Glocklerem. Chłopaki byli w środku mocno intensywnego tournee - dość powiedzieć, że dzienny plan na 30 marca zakładał dla zespołów obecność w... 3 krajach Europy. Do Krakowa przyjechali prosto ze Słowacji, a późną nocą, mieli już przekraczać granicę Austrii... Heavy Metal to nie rurki z kremem. Spotkanie z Nigelem było krótkie, ale bardzo serdeczne. Złapaliśmy nić porozumienia w styczniu, kiedy miałem zaszczyt przeprowadzić z rozgadanym perkusistą wywiad w ramach promocji najnowszej płyty Saxon, "Hell, Fire & Damnation". I tak jakoś, od słowa do słowa, obaj doszliśmy do wniosku że musimy się spotkać w marcu w Krakowie. A że Anglicy to niezwykle honorowi ludzie, mimo niesprzyjających warunków, do spotkania faktycznie doszło, czego dowodem poniższa fotka.

Dzisiaj po 19 na antenie Radio Lublin wskakuje w roli zastępcy na audycję "Noc Aligatorów". Jako że niezbyt często mam ku temu okazję, będę przez prawie 2 godziny grzmocił dla Was wieczorową porą czysty, nieskazitelny i klasyczny do bólu HEAVY METAL. Saxon, rzecz jasna, się pojawi, ale prócz tego przygotowałem jeszcze całą masę rewelacyjnych płyt, które raczej rzadko goszczą na falach rodzimego eteru...

Do usłyszenia wieczorem!

Z jednej strony to wspaniałe że w tak zwanym "podziemiu" można znaleźć takie perełki jak Khirki. Z drugiej zaś to choler...
24/07/2024

Z jednej strony to wspaniałe że w tak zwanym "podziemiu" można znaleźć takie perełki jak Khirki. Z drugiej zaś to cholernie smutne, że tak dobre zespoły wciąż orbitują wokół horyzontu zdarzeń muzycznej czarnej dziury, z której prawdopodobnie nikła szansa na ucieczkę do świata należnej sławy, pieniędzy i stadionowych koncertów.

Khirki to drugi, zaraz po Villagers of Ioannina City band z Grecji, który skradł moje serce niczym zawodowy złodziej. I kolejny band, który wygrywa tym, że tak naprawdę ciężko zdefiniować jaki styl muzyczny reprezentuje. W teorii to bezkompromisowe, quasi-motorheadowe power trio, nie bojące się szybkich, rock'n'rollowych rytmów i gitarowo-basowych odjazdów. To jednak jedynie półprawda, albo nawet i ćwierćprawda. Prawdziwa jazda zaczyna się wtedy, gdy perkusista zamienia standardowy zestaw perkusyjny na wszelkiego rodzaju darbuki i tamburyna, gitarzysta wyłącza prąd i wokalnie zaczyna zaciągać na ludową modłę a w tle rozbrzmiewają dudy czy skrzypce - muza nabiera wówczas dość nieoczekiwanie epicko-nostalgicznego rozmachu. Co istotne, zespół zachowuje przy tym swój charakter i dość rozpoznawalne brzmienie. Tak jak przy okazji wspomnianego VIC, Khirki nie da się pomylić z żadnym innym bandem, choć zapewne każdy rozciągnie sobie własną nitkę do ulubionego artysty którego Grecy będą mu przypominać.

Wydany w tym roku drugi długograj grupy nosi tytuł "Κ​υ​κ​ε​ώ​ν​α​ς" ("Kykeonas"), co wg moich źródeł oznacza starogrecką polewkę, która podawana była podczas obfitych uczt celem podtrzymania trzeźwości. Tymczasem działanie tego krążka jest na wskroś odwrotne - "Κ​υ​κ​ε​ώ​ν​α​ς" można się upajać w nieskończoność, za każdym odsłuchem znajdując nowy, interesujący aromat.

Poważny kandydat do płyty roku 2024, bo odkryciem roku 2024 już chyba na pewno pozostaną.

W tym miejscu ostrzegam! O Khirki będę pisał tu dużo, nie tylko ze względu na emisje ich muzy na radiowej antenie. Spodziewajcie się niespodziewanego ;)

PS. Ukłony w pas w stronę Dezarbuzator który tę kapelę mi swego czasu podlinkował. Właśnie dlatego warto wspierać lajkami niezależnych twórców!

Jeśli ktoś przegapił wczorajszy wywiad z Gogol Bo****lo, może nadrobić ten wątek słuchając podcastu na www Radio Lublin ...
24/07/2024

Jeśli ktoś przegapił wczorajszy wywiad z Gogol Bo****lo, może nadrobić ten wątek słuchając podcastu na www Radio Lublin :)

[ link w komentarzu ]

O post hardkorze, post punk rocku i post wszystkim gawędziłem dziś na antenie Radio Lublin z Eugenem Hutzem, liderem gru...
23/07/2024

O post hardkorze, post punk rocku i post wszystkim gawędziłem dziś na antenie Radio Lublin z Eugenem Hutzem, liderem grupy Gogol Bo****lo. A potem o kulisach powstawania płyty "Trans-Continental Hustle" opowiedział mi multiinstrumentalista zespołu, Pedro Erazo.

Playlista z dzisiejszego wydania Kołowrotu prezentuje się następująco:

🇺🇸 Gogol Bo****lo
Solidaritine
Start Wearing Purple
Harem In Tuscany
Uma Menina
Raise The Knowledge
Wonderlust King

🇦🇲 System Of A Down
Prison Song
ATWA
Aerials

🇨🇦 The Dreadnoughts
Cider Road
Polka Never Dies
Goblin Humppa
Hej Sokoły
Foggy Dew
Grand Union Hotel

To był szalony wieczór. Najpierw okazało się, że moja umówiona rozmowa z Eugenem Hützem z godziny 19 została przesunięta...
23/07/2024

To był szalony wieczór. Najpierw okazało się, że moja umówiona rozmowa z Eugenem Hützem z godziny 19 została przesunięta na okolice 21.30. O 21.30 z kolei dostałem od tour managera Gogol Bo****lo info, że wszystko wydarzy się bliżej 22...

W końcu jednak znalazłem się na backstage'u festiwalu Kazimiernikejszyn, a chwilę później sympatyczny wąsacz z Nowego Jorku przyjął mnie na audiencję w swojej kempingowej przyczepie. Mieliśmy w teorii jedynie 10 minut, ale Eugene szybko zorientował się, że "gadka się klei", więc stwierdził że jeśli mam ochotę, możemy pogadać nieco dłużej. Hütz jest trochę jak muzyka którą tworzy - nieokiełznany, nieco szalony, prosty, ale zarazem cholernie inteligentny i na poziomie. Nie ma w sobie nic z wielkiej, amerykańskiej gwiazdy rocka, jaką go niektórzy widzą i piszą. Zero bufonady czy wody sodowej. Swój chłop, kumpel z podwórka.

Kiedy wyszedłem z przyczepy, dopadłem jeszcze spontanicznie Pedro Erazo, multiinstrumentalistę grupy. Już w nieco luźniejszej formule pogawędziliśmy sobie o płycie "Trans-Continental Hustle", która dla zespołu wydaje się być wciąż najważniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobili. Pedro to też konkretny "zawodnik" - bezpośredni, roześmiany, facet w którym buzuje gorąca krew a karnawał w Rio trwa dla niego cały rok. Niby miał nagrać tylko pozdrowienia na antenę, ale tak się rozgadał, że nieoczekiwanie wyszedł z tego dodatkowy wywiad - świetnie ubarwiający moją eskapadę do Kazimierza Dolnego.

To co, dacie się ponieść imprezowemu szaleństwu? Eugene Hütz i Pedro Erazo z Gogol Bo****lo będą moimi gośćmi już dziś po 19 na antenie Radio Lublin!

"Ironią jest że ludzie postrzegają mnie jako kolesia z akustyczną gitarą, który z nią już się urodził, który taki już sp...
22/07/2024

"Ironią jest że ludzie postrzegają mnie jako kolesia z akustyczną gitarą, który z nią już się urodził, który taki już spadł z drzewa. Ale tak nie było. Kiedy startowałem z Gogol Bo****lo, mój elektroniczny projekt wciąż istniał, choć był nieco wtedy wyciszony, ale wciąż byłem mega wkręcony w scenę electronic hardcore, w rzeczy pokroju Alec Empire czy cały ten klimat dj’ski. Gdyby to wtedy wypaliło, wszyscy znaliby mnie jako zwariowanego dj’a sceny hardcorowo syntezatorowej" - opowiadał mi Eugene Hütz podczas naszego czwartkowego spotkania w Kazimierzu Dolnym. Już jutro wieczorem na antenie Radio Lublin, w audycji Kołowrót, pełna rozmowa z charyzmatycznym muzykiem.

Stay tuned! 🔥

Ok, melduje że Gogol Bo****lo faktycznie pojawili się wczoraj w Kazimierzu Dolnym. Zagrali na Kazimiernikejszyn taki kon...
19/07/2024

Ok, melduje że Gogol Bo****lo faktycznie pojawili się wczoraj w Kazimierzu Dolnym. Zagrali na Kazimiernikejszyn taki koncert, że zasadnym jest obawiać się dziś o stan tamtejszego kamieniołomu 😅

Chwilę wcześniej uciąłem sobie na backstage'u dwie naprawdę bogate w treści pogawędki z Eugenem i Pedro, więc możecie się spodziewać naprawdę ciekawych materiałów w najbliższym Kołowrocie.

No dobra, to sprawdźmy czy temat pt "Gogol Bo****lo w Kazimierzu Dolnym" to prawda czy tylko mi się coś przyśniło 🫠
18/07/2024

No dobra, to sprawdźmy czy temat pt "Gogol Bo****lo w Kazimierzu Dolnym" to prawda czy tylko mi się coś przyśniło 🫠

Dobra, to jeszcze jedna historyjka z 24 marca 2024, zmotywowaliście mnie ;) Drugim po Udo kozakiem z którym słitfocia to...
17/07/2024

Dobra, to jeszcze jedna historyjka z 24 marca 2024, zmotywowaliście mnie ;)

Drugim po Udo kozakiem z którym słitfocia to była rzecz typu must have, był legendarny basista Accept, Peter Baltes, który po rozbracie z Wolfem Hoffmannem zaczął grać z Dirkschneiderem. O ile pan Udo po wejściu do Radia Lublin jedynie przywitał się i zamknął się w garderobie której w zasadzie nie opuszczał, tak Baltes co chwila gdzieś biegał: a to na fajkę, a to zadzwonić, a to pozwiedzać okoliczne korytarze.

W końcu, razem z kilkoma stagehandsami (lokalni goście którzy noszą sprzęt i pomagają w instalacji zespołu na scenie - chłopaki robili to tego dnia pro bono, byle tylko być blisko swoich idoli!) zaczailiśmy się na Petera podczas jego kolejnego wyjścia. “Idę się odlać i zaraz do Was przyjdę” - rzucił przez ramię basista, kiedy zapytaliśmy się o możliwość audiencji u mistrza. Jak obiecał, tak zrobił. Czekałem na niego ja i czterech długowłosych maniacs, każdy porządnie uzbrojony w winylowe koperty płyt Accept. Najpierw zwyczajowe fotki, podczas których Baltes zauważa że wszyscy podczas zdjęć robią jakieś dziwne gesty rękoma. “Corna”, “Peace”, “Respect”, “Okejka” i tak dalej. “To ja pokażę Spidermana!” - mówi i faktycznie pozuje do zdjęć z charakterystycznym gestem superbohatera - na dowód załączam fotkę. Jeśli chodzi o autografy, Peter nie grymasił, podpisywał wszystko jak leci a było tego, tak na oko, z 40 sztuk róznorakich winyli, kompaktów, tourbooków, biletów, plakatów i promo fotek. W końcu przychodzi czas na mnie, a jak się domyślacie, też trochę tego miałem… Na początek daje mu kopertę "Objection Overruled". “O, to moje ręce!” - woła Peter wskazując na okładkę. “Serio?” - sprawdzam czy sympatyczny muzyk się nie wygłupia. “Tak, serio, pamiętam tę sesję jak dziś” - odpowiada Baltes. Następna w kolejce jest okładka "Blood of the Nations". “O, to też moja ręka!” - mówi. Tym razem wierzę mu na słowo. Kolejna, ikoniczna "Metal Heart". “Moje serducho!” - mówi żartobliwie, a wszyscy uśmiechamy się porozumiewawczo. Na końcu czeka do podpisu "Balls To The Wall"...
Peter patrzy na mnie, ja na niego po czym obaj wybuchamy śmiechem. “Nie, to akurat nie moje” - wyjaśnia.

Pewna legenda mówi też o tym, że Baltes, po tym jak spotkał się z nami w korytarzu i dowiedział się że chłopaki zasuwają z ich sprzętem za free, a w zasadzie za przywilej bycia bliżej kapeli, namówił zespół na coś naprawdę wyjątkowego. Podczas soundchecku, który robił cały band, panowie zagrali w całości “Fast As A Shark” Accept, jako ukłon w stronę tych czterech metal maniacs. Na sali byli wówczas obecni jedynie akustycy, stagehandzi i ja z Markiem ze Steel Event. Dodam, że na koncercie ten klasyk niemieckiej ekipy w setliście się nie pojawił...

Ostatnio jeden z Was napisał mi na priv, że obiecałem tu jakiś czas temu opowieści z koncertowego backstage, a piszę wci...
17/07/2024

Ostatnio jeden z Was napisał mi na priv, że obiecałem tu jakiś czas temu opowieści z koncertowego backstage, a piszę wciąż tylko o płytach. Mea culpa, naprawiam swój błąd natychmiast!

Jak dobrze wiecie, w marcu tego roku Lublin po raz pierwszy w historii odwiedził legendarny Udo Dirkschneider - były wokalista Accept, od lat świetnie radzący sobie z własnym zespołem U.D.O. W Lublinie panowie promowali swoje najnowsze wydawnictwo, świetnie przyjętą płytę “Touchdown”. Niektórym wydaje się, że zorganizować koncert może każdy. Prosta rzecz: dzwonisz do artysty, artysta z radością odbiera, dogadujesz z nim datę, a potem po prostu przyjeżdża i gra koncert a po koncercie pijecie razem piwko i śmiejecie się do rozpuku. W dużym skrócie może tak właśnie jest, ale obok orbituje mnóstwo dupereli, które składają się na sukces całości. Jeden duperel wypadnie Ci z głowy lub przemknie niezauważony i już masz kłopoty - większe, mniejsze, ale kłopoty. W kontekście tego konkretnego koncertu, du****le nawarstwiały się z godziny na godzinę, a kiedy wydawało się że wszystko jest opanowane i dopięte na ostatni guzik okazało się że nie ma… jajek. A będąc bardziej detalicznym, jajek smażonych, czyli polskiej, tradycyjnej jajecznicy.

Long story short: artyści przysyłają do organizatorów różne dokumenty, od materiałów promocyjnych, poprzez raider techniczny (wykaz sprzętu który jest potrzebny do realizacji koncertu) aż po tzw. hospitality raider, w którym zawarte są informacje na temat preferencji żywieniowych zespołu. No i tam, w tym oto właśnie raiderze, obok różnych tematów, stało jak b*k: “EGGS”, a w nawiasie, też jak b*k, ale w nawiasie, napisane było że band preferuje fried eggs…

Dzień koncertu, godzina 10 rano, wbijamy z ekipą organizacyjną na obiekt, sprawdzamy czy cateringowcy wszystko dostarczyli, uzupełniamy garderobę o napoje i inne tematy. Wszystko jest. O 10.30 na obiekt wbija tour manager U.D.O., miły, uśmiechnięty, starszy gość imieniem Richard. “Marcin, nie ma jajek” - mówi do mnie po krótkich oględzinach. Patrzę, ale na paterze przecież są jajka. Tyle że… w majonezie, takie w wielkanocnym klimacie, na sałacie i posypane jakimiś przyprawami. Pokazuje to TM-owi a on na to: “nie, nie, w raiderze pisaliśmy o fried eggs”. Myślę na szybko czym, do cholery, są te całe fried eggs w rozumieniu anglików i po szybkiej konsultacji z drugim organizatorem walimy się w łeb - jajecznica! Nikt tego tematu nie doczytał - ani my, w ferworze przygotowań, ani dostawca cateringu, nikt! 9 małych literek właśnie rujnuje całe dobre wrażenie jakie chcieliśmy na dzień dobry zrobić na ekipie, która rokrocznie przewala świat wzdłuż i wszerz w swoim nightlinerze i żre fried eggs prawdopodobnie w każdym klubie na każdym kontynencie. Marek ze Steel Event leci na drugą stronę ulicy do “zielonego gada” po 30 jaj, a ja na szybko w radiowej kuchni szukam patelni, boczku i masła. Zakładam fartuch, odpalam gaz, biorę do łapy drewnianą szpatułkę i robię najbardziej kozacką jajecznicę jaką w życiu usmażyłem. 20 minut później na obiekt wbija zespół, a wita ich zapach taki, że każdy chciałby być tak właśnie przywitany. Ja w tym czasie zmywam patelnię, Marek nosi talerze z fired eggs, pomaga mu miejscowy ochroniarz. Metal to nie rurki z kremem.

Kilka godzin później, na spotkaniu meet & greet, z którego fotkę wrzucam poniżej, pytam perkusistę Svena Dirkschneidera czy smakowało mu dzisiejsze śniadanie. Sven na to: “człowieku, śniadanie było ekstra, ale jajecznica… mistrzostwo świata!”. Zbijamy porozumiewawczą pionę, wymienamy uśmiechy. Ufff....

Zmywałem już o 1 w nocy gary po Paradise Lost. Nosiłem basy i wzmacniacze Steve’owi Harrisowi po betonowych schodach klubu Progresja. Kupowałem stoperan w pobliskiej galerii Philowi Campbellowi. A w tym roku do listy tych dziwactw, dopisuję jajecznicę dla Udo Dirkschneidera! 🫡

__
Jeśli podobała Wam się ta historia, dajcie znać w komentarzu czy chcielibyście więcej tego typu anegdot i opowiastek z backstage ze znanymi muzykami w tle. Uwierzcie, że mam ich naprawdę sporo 😅

16/07/2024

Dziś do studia Radio Lublin wpadł Michał Niewęgłowski, mózg i serce festiwalu Kazimiernikejszyn i opowiedział skąd w ogóle wziął się tak niedorzeczny w swoim założeniu pomysł pt "Gogol Bo****lo w Kazimierz Dolny" 😅

"Kołowrotowa" playlista zabrzmiała natomiast takimi oto dźwiękami:

🌍 Gogol Bo****lo
My Companjera

🇩🇪 The O'Reillys and the Paddyhats
Wake The Rebels
Bareknuckle Fighting
Dance For Me
Raise Your Glasses High!

🇵🇱 Leniwiec
Loch Lomond
Czarna Tawerna
Introit (Live)
Moje Karkonosze (Live)

🇵🇱 PLEBANIA
Na Wojennej Ścieżce
Taniec Odrzuconych
Lena, Lena, Lena

🌍 Gogol Bo****lo
Solidaritine

🇭🇺 Bohemian Betyars
Megjöttek A Fiúk
Hegedű, Bor, Pálinka

🌍 Gogol Bo****lo
We Rise Again
The Other Side Of Rainbow
Pala Tute
Uma Menina
In The Meantime In Pernambuco
Malandrino

Audycję niniejszą dedykuję pamięci Ewy Zabrotowicz, animatorki ruchu folkowego, organizatorki festiwalu Mikołajki Folkowe, fanki folk metalu, folk punka i folk rocka, stałej bywalczyni koncertów wszelakich. Ewa odeszła od nas 13 lipca 2024 roku. Ewa, będzie nam Ciebie ogromnie brakowało 💔

Za kilka momentów odpalamy kolejne wydanie HelloF..., wróć!, Kołowrotu na antenie Radio Lublin. Będę się w nim min. jara...
16/07/2024

Za kilka momentów odpalamy kolejne wydanie HelloF..., wróć!, Kołowrotu na antenie Radio Lublin.

Będę się w nim min. jarał nadchodzącym, czwartkowym koncertem Gogol Bo****lo w ramach festiwalu Kazimiernikejszyn, ale nie zabraknie też kilku konkretniejszych strzałów z różnych stron świata. Muza raczej prosta i do przodu, ale jak to bywa w Kołowrocie, oczekujcie nieoczekiwanego. Słyszmy się lada chwila na 102,2 FM albo radiolublin.pl 🫠

12/07/2024

HelloFolks 👀

09/07/2024

Kapitan żeglugi eterycznej dziękuje wszystkim za wspólny rejs.

Naszą wyprawę umilały następujące dźwięki:

🇨🇦 The Real McKenzies
Drunken Sailor

🇬🇧 Albion
Pagan Spirit
Finding Avalon
Barrett's Privateers

🇵🇱 Strefa Mocnych Wiatrów
Sztormowa Opowieść
Demon Mórz

🇬🇧 Alestorm
Zombies Ate My Pirate Ship

🇩🇪 STORMWARRIOR
Heading Northe

🇹🇼 Bloody Tyrant 暴君
Colossus
Whale

🇪🇸 Ella La Rabia
Elba
Cancion de Cuna Oceanica
Santa †

🇩🇪 Running Wild
Treasure Island

PS. Tak, wiem, reprezentacji Tajwanu w programie quasi-szantowym raczej niewielu się spodziewało 😅

Gramy! Zgodnie z obietnicą, na początek kilka premierowych dźwięków od brytyjskiego Albion. A potem płyniemy w rejs w ni...
09/07/2024

Gramy! Zgodnie z obietnicą, na początek kilka premierowych dźwięków od brytyjskiego Albion. A potem płyniemy w rejs w nieznane.

Włącz Radio Lublin - Kołowrót nadaje do 21:00!!

Dziś na tacce z samego rana wylądowało "Lakesongs of Elbid" brytyjskiej grupy Albion. To właśnie dzięki takim grupom jak...
09/07/2024

Dziś na tacce z samego rana wylądowało "Lakesongs of Elbid" brytyjskiej grupy Albion. To właśnie dzięki takim grupom jak Albion, moja wiara w muzykę tworzoną w czasach nowożytnych jest niezachwianie głęboka.

Słuchając tej płyty, mam wrażenie jakby angielska ekipa z premedytacją wzięła na tapetę wszystko co najlepsze z historii folkowego grania na Wyspach. Odniesienia do Jethro Tull i Skyclad w przypadku folk rocka są nader oczywiste, ale Albion sięga znacznie głębiej: gdzieniegdzie zagra znajoma, zwiewna nuta w stylu Wishbone Ash, innym razem nonszalancko zapuszczają się w rejony spod znaku Steeleye Span. W ten sposób można wymieniać w nieskończoność, ale oddać trzeba że na "Lakesongs of Elbid" słychać też własny styl grupy i jakiekolwiek kalki i kopie to już wyjątkowo złośliwa insynuacja.

To co mnie w tej płycie urzeka najbardziej, to jej eklektyczność - grupa dość swobodnie przechodzi z akustycznego, niekiedy rozmarzonego grania do przesterowanego rocka o progresywnym zabarwieniu czy bezpośredniego, metalowego uderzenia na dwie centrale. Wszystko jednak jest na tyle starannie wywarzone, że nie mamy odczucia przypadkowego posklejania czy łączenia utworów "na kolanie". Albion dba o szczegóły wyjątkowo dokładnie a całość płyty ułożona jest w sensowny sposób. Wszystko brzmi świeżo i to co najmocniej mnie w tym wszystkim urzeka to fakt, że jak Tamiza długa i szeroka, tak żadnego bandu grającego w tym stylu na Wyspach póki co nie znalazłem.

Kilka dźwięków od brytyjskiej ekipy zabrzmi dziś po 19 na antenie Radio Lublin. I ogólnie to wypływamy dzisiaj nie tylko na jeziora, ale i w morze!

Dzisiaj mały shoutout dla tych, którzy wykonują swoją pracę u podstaw, często po godzinach, z czystej pasji i zamiłowani...
04/07/2024

Dzisiaj mały shoutout dla tych, którzy wykonują swoją pracę u podstaw, często po godzinach, z czystej pasji i zamiłowania do muzy. Dłubią, poszukują, docierają w takie zakamarki, które czasem trudno sobie nawet wyobrazić. Są inspiracją, źródłem wiedzy, otwierają oczy i uszy na świat. Tak jak Wy dowiadujecie się ode mnie o ciekawych kapelach, płytach i singlach, tak ja dowiaduje się o tych samych rzeczach właśnie od nich. Robią to jak zawodowcy, choć w wielu przypadkach na chleb zarabiają w inny sposób. Sprawdźcie poniższe serwisy i fanpejdże, dajcie im like’a, share’ujcie ich wpisy. To najlepszy ukłon w ich stronę!

Dezarbuzator
Pej z muzyką dziwną :) Ja głównie wykopuje tam wątki post metalowo-stonerowe, ale horyzont autora rozciąga się niemal bez kresu. Od ilości zapodawanej tam, kapitalnej muzy może rozboleć głowa.

MyWave
Znów: dużo stonera, ale też np blues z Sahary czy niekonwencjonalna, niestandardowa alternatywa. Tak jak kolega wyżej, miejsce dla ludzi z otwartą głową. I dużym rezerwuarem czasu, bo liczba polecajek bywa niekiedy zatrważająca.

Playlist Everyday - Moja Muzyczna Kronika
Fajny przypadek słuchacza, który prowadzi także swoją internetową aktywność. Na “codziennej playliście” przeważają klimaty power metalowe, ale to tylko wierzchołek góry lodowej, bo w zasadzie każdy fan nieco solidniejszego przyłojenia znajdzie coś dla siebie.

Białoruski ROCK N' ROLL
Kompedium wiedzy o muzie naszych wschodnich sąsiadów, zwłaszcza tych którzy otwarcie tłuką swoimi gitarami miejscowy reżim po łbie.

Muzzaica - hiszpański rock & metal
Trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce do czerpania wiedzy o rock’n’rollu z latynoskim zabarwieniem. Autorka sięga bardzo głęboko do historii hiszpańskojęzycznych zespołów, ale ma też oko na nowości: przykładowo, dzięki Asi dowiedziałem się o istnieniu kołowrotowego objawienia roku 2022, grupy Ella La Rabia, której dwie wspaniałe płyty wałkuję na antenie po dziś dzień.

Grzybo Branie
Strona audycji nadawanej po sąsiedzku, z rozgłośni przy Radziszewskiego 16. Totalnie nieoczywiste odjazdy, od stonera, post metalu i psychodelii poprzez techno, trance i kto wie co jeszcze… Razem jaramy się chociażby Villagers of Ioannina City. Trzeba sprawdzić.

Strefa rokendrola wolna od angola
Pej utworzony przez fanów i słuchaczy legendarnej, nieistniejącej już (albo: póki co), audycji nadawanej w radiowej Trójce. Dużo nowinek, doniesienia o koncertach, wydawnictwach płytowych oraz klasyczne polecajki. Bardzo duża zbieżność z Kołowrotowym spektrum zainteresowań, więc powinniście znaleźć coś dla siebie!

Autorom niniejszych miejsc w internecie życzę wytrwałości w prowadzeniu swoich serwisów i dziękuje za regularne dostarczanie niesamowitych, muzycznych wrażeń!

Wiadomo, Puszka to metalowe serducho, irokez na łbie, koszula-wyszywanka, broda po pas i nieco przygarbiona postura rock...
03/07/2024

Wiadomo, Puszka to metalowe serducho, irokez na łbie, koszula-wyszywanka, broda po pas i nieco przygarbiona postura rockowego dziadersa. Czyżby? Ci co znają mnie nieco bardziej, wiedzą że zdarza mi się nocą wymykać ze swojej strefy komfortu i odpalać coś, o co niewielu z Was mogłoby mnie posądzić.

W ten oto sposób na tacce wylądował wczoraj najnowszy długograj od sosnowieckiej grupy Sexy Su***de, "Wspomnienia Martwego Miasta". To pierwszy long w całości przygotowany przez grupę w języku natywnym - dwie poprzednie płyty były anglojęzyczne, gdzie pierwsza z nich, "Intruder", to w moim mniemaniu absolutny top jeśli chodzi o modern synth pop / synthwave - w znaczeniu, że tak powiem, globalnym. "Wspomnienia..." natomiast trzymają wysoki poziom dyskografii zespołu, choć na tym krążku bliżej im tym razem do takiego Molchat Doma niż, dajmy na to, do The Midnight. Chodzi przede wszystkim o klimat - nostalgiczny, nieco oniryczny, przejmujący, mocno uderzający w dyskotekowy styl przełomu lat 80-tych i 90-tych, kiedy nawet rodzime disco nie było jeszcze skażone bazarowym przyrostkiem "polo". Siłą Sexy Su***de 2024 są hiciarskie refreny i skwierczące z gorąca syntezatory, podbite głębokim, nerwowym pulsem archaicznie stylizowanej bit maszyny. Nie ma w tej muzie taniego efekciarstwa, nie ma ani krzty pretensjonalności a wszechobecny kicz jest raczej czymś w rodzaju zuchwałego wodzenia słuchacza za nos. Fajne w tej muzie jest też to, że jest do bólu POLSKA - zamiast Miami Vice mamy plażę w Juracie, skórzaną kurtkę zamieniliśmy na ortalionowy dres a podróż odbywamy za kółkiem czerwonego Fiata 126p a nie białej Testarossy. Wszystkiemu bacznie przygląda się porucznik Borewicz, a nie agent Foley.

Tak swoją drogą trochę żal, że takie hiciory jak "Klatka", "Wczoraj" czy mój ulubiony "Spędź Tę Zimę Ze Mną" prawdopodobnie przepadną w bezdusznym tchnieniu muzycznego podziemia, do którego Sexy Su***de i ich synthowa rzeczywistość, chcąc nie chcąc, należą. Cud raczej się nie zdarzy, bo grupa nie stanie nagle w szranki z Darią Zawiałow czy Sanah, choć w przeciwieństwie do w/w artystek, sosnowiczanie trzymają poziom przez całą płytę a nie tylko na radiowych singlach.

Jeśli lubicie neony, za dzieciaka podkochiwaliście się w Beacie z Bajmu i uwielbiacie jak delikatny kicz szturcha Was zalotnie pod żeberko, "Wspomnienia Martwego Miasta" to płyta dla Was.

Adres

Ulica Obrońców Pokoju 2
Lublin
20-030

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Puszka FM umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Puszka FM:

Widea

Udostępnij

Najbliższe usługi planowania eventów


Inne Concert Venues w Lublin

Pokaż Wszystkie

Może Ci się spodobać